czwartek, 31 grudnia 2020

Zakaz aborcji

Skoro jest prawo, które za zabicie karpia wsadza człowieka do więzienia to tym bardziej musi być prawo, które każe człowieka za zabicie drugiego człowieka, nawet takiego malutkiego jak karp. Sprawiedliwość musi być.

Karpia nie można zabić, a człowieka wielkości karpia można? Chyba was pogięło! 🙄

Izabella INDIANKA Redlarska

Co jeszcze robią fundacje ludziom?

Aby wymusić wydanie i zrzeczenie sie zwierząt, zastraszają donosem do GOPSu lub MOPSu i spowodowanie zaboru dzieci przez ww instytucje.

Dodać należy, ze zrzeczenie się zwierząt jest przez fundacje interpretowane jako porzucenie zwierząt, dalej idąc jako ich zaniedbywanie i znęcanie sie nad nimi, a za to grozi więzienie i 100.000 zł kary według Ustawy o Ochronie Zwierząt.

Podoba wam się?

Ustawa o Ochronie Zwierząt stanowi, że fundacje mają prawo odbierać zwierzęta wg swojego widzimisię.

Także od tego co uroi sobie jedna cwaniara z drugą zależy wasz los i waszej rodziny.

Podoba wam się?

Myślicie że komunistyczny sędzia będzie rozsądny i uczciwy i zakwestionuje odbiór zwierząt i rzekome znęcanie?

Powodzenia!

80% konfiskat zwierząt przez fundacje kończy się przepadkiem mienia. Nikogo nie obchodzi krzywda ludzka i co się z tymi okradzionymi ludźmi dzieje.

A dzieje się źle - podupadają na zdrowiu i przedwcześnie umierają.

Podoba wam się, zakute łby i bezduszne kamienie bez serca?

Podoba wam się ta przestępczość systemowa? Może i was to spotkać, mimo, że macie zadbane zwierzęta, bo zadbane zwierzęta są wywożone.

Myślicie, że weterynarz kolaborujący z fundacją będzie uczciwy i wystawi uczciwą opinię?

Powodzenia!

Dlaczego rabunek zwierząt wiosną

Dlaczego fundacje okradają gospodarzy i Hodowców wiosną?

Po pierwsze dlatego, że w ten sposób oszczędzają koszty utrzymania zwierząt, ponieważ najwyższe koszty utrzymania zwierząt są zimą. Fundacje zanim przejmą cudzą własność chcą to zrobić jak najtańszym kosztem, czyli pozwalają żeby rolnik się wykosztował na zakup bądź zgromadzenie paszy na zimę, a na wiosnę przyjeżdżają po gotowe odkarmione, przezimowane zwierzęta.

Aby utrzymać zwierzęta zimą, należy latem skosić siano i je zgromadzić na farmie przy siedlisku, lub na jesieni kupić gotowe bele co jest ogromnym kosztem, którego w ten sposób unikają fundacje.

Fundacje to firmy nastawione na zysk, a największy zysk jest wtedy, kiedy ich utrzymanie zwierząt latem nie kosztuje, bo łatwiej jest za darmo umieścić zwierzęta na czyimś pastwisku porośnietym trawą i wystawiać słone rachunki właścicielowi do zapłaty, niż samemu zakupić paszę i karmić zwierzęta zimą. Fundacje idą po najmniejszej linii oporu - wywożą zwierzęta w tym momencie, kiedy ich utrzymanie nie będzie ich nic kosztować.

W polskiej rzeczywistości są takie farmy, które nie produkują nic, a mają obszerne łąki, które muszą skosić, aby nie stracić dotacji i wówczas można za darmo lub tanim kosztem przetrzymać tam zwierzęta. Rosnąca trawa na pastwiskach i łąkach nie wymaga kosztownego zbioru. Zwierzęta taką paszę same pobierają wprost z pastwiska. Właściciel łąki jest zadowolony, że ma ją skoszoną zwierzętami i dotacje wpływają mu na konto, a fundacja przy zerowych kosztach wystawia słone rachunki do zapłaty dla właściciela zrabowanych zwierząt na których zarabia pełną kwotę.

Drugą przyczyną rabunku zwierząt na wiosnę jest to, że łatwiej jest mataczyć fundacji, gdyż zimą trawa na polach nie rośnie, a wczesną wiosną dopiero zaczyna rosnąć. W takiej sytuacji łatwiej jest fundacji kłamać, że zwierzęta zimą nie miały paszy.

Ogromne ilości paszy są w czasie zimy zjadane przez zwierzęta, a na wiosnę są jej resztki. Zatem jak przyjeżdża fundacja na wiosnę to nie ma już 60 bel, tylko jest kilka bel, a trawy jeszcze nie ma lub dopiero zaczyna rosnąć.

Żaden hodowca nie kupuje wielkiego transportu siana lub sianokiszonki na wiosnę, bo za parę tygodni już będzie miał swoją własną paszę za darmo.

Jeżeli dokupuje pasze to niewielkie ilości tylko na ten okres przejściowy, więc skutek jest taki, że na farmie nie ma ogromnego zapasu paszy i wtedy fundacja wmawia, że tej paszy jest za mało, są też brednie typu, że ta pasza która jest to jest tylko na pokaz.

Takie i podobne insynuacje są snute przez fundację. W sytuacji gdy na gospodarstwie jest kilka bel siana fundacja mataczy, że to są bele na pokaz, że zwierzęta nie są karmione, albo że bele są zgnite i nie nadają się do jedzenia. To jest typowa zagrywka fundacji.

Kolejną przyczyną dlaczego fundacja przyjeżdża pod koniec zimy, na wiosnę, wczesną wiosną to jest to, że zwierzęta w okresie zimy przebywają zamknięte w budynkach, gdzie załatwiają się i brudzą się i mimo sprzątania mogą położyć się w swoich własnych odchodach i wybrudzić się.

Takie umazane obornikiem zwierzę to bardzo sugestywny widok i oczywiście powód żeby oskarżyć właściciela o to, że utrzymuje zwierzęta w stanie niechlujstwa.

Moje zwierzęta wszystkie były czyste, bo u mnie jest inny system chowu: zwierzęta na zimę nie są zamykane w stajni tylko mają możliwość wyjścia z niej w każdej chwili na wybieg do bel siana lub sianokiszonki lub do wodopoju na polu, gdzie na zewnątrz robią kupy i sikają. Dzięki temu znacznie mniej brudzą w stajni.

Dzięki mojemu naturalistycznemu sposobowi chowu zwierzęta nie brudzą się tak jak zwierzęta u innych gospodarzy, ponieważ większość odchodów zostawiają na zewnątrz stajni i w samej stajni jest czysto. Poza tym te niewielkie ilości obornika, które zwierzęta zostawiają w stajni - ja na bieżąco sprzątam i wyrzucam do ogrodu na pryzmę.

Kolejną przyczyną dlaczego fundacje kradną zwierzęta wczesną wiosną jest to, że zazwyczaj na przednówku zwierzęta wyglądają najsłabiej w skali całego roku - to znaczy mogą być chudsze niż zazwyczaj i mogą być bardziej brudne niż zazwyczaj.

Każdy gospodarz wie, że jego utytłanych w gównie krów nie trzeba kąpać i myć, ponieważ w momencie kiedy wyjdą na wiosnę na pastwiska i będą poddawane deszczom i będą się tarzały na polach to same wyczyszczą swoje futra z wszelkiego brudu oraz pasąc się do woli na obszernych pastwiskach poprawią swoją kondycję.

Łatwo jest fundacji wywieźć wymęczone I wybrudzone zimą zwierzęta z gospodarstwa, żeby zawieźć je na swoje łąki wiosną i poczekać aż się odpasą i wyczyszczą i powiedzieć: o, to myśmy zadbali!

Gdyby te wywiezione przez fundację zwierzęta zostały u jego właściciela efekt byłby identyczny, a nawet lepszy, ponieważ zwierzęta wywożone przeżywają ogromny stres w wyniku czego tracą wagę, a jeśli dodamy do tego jeszcze wymuszone odrobaczanie zestresowanego stada - to tracą też życie.

Kolejnym powodem tego, że fundacje wywożą zwierzęta na wiosnę jest to, że chcą je przegłodzić, więc nie przeszkadza im to, że jeszcze na polu trawa nie dość bujna, że dopiero zaczyna rosnąć, bo zwierzęta i tak nie są karmione przez fundację po wywiezieniu aby pogorszyć ich stan odżywienia i sfabrykować fałszywą dokumentację weterynaryjną obciążająca właściciela za rzekome głodzenie.

Pierwsze 2 tygodnie po wywiezieniu zwierzęta i tak nie jedzą ze stresu.
Wiosną przez dwa tygodnie trawa zdąży już urosnąć na tyle, że można je zacząć paść. Jednak zwierzęta w ten sposób trzymane, w ten sposób żywione dostają biegunkę i nadal chudną. Zaburzenia ich zwykłego cyklu żywienia prowadzą do tego, że zwierzęta nadal chudną, nawet po tym czasie stresu, który sprawiał, że nie jadły.

Fundacje to wszystko wiedzą jak to działa, jak działa na zwierzęta przemoc wywiezienia ich, wyrwania ich z domu rodzinnego, że jest to dla nich ogromny stres, że są wówczas podatne na upadki i to wszystko jest wykorzystywane przeciwko właścicielowi.

Stan najwyższego zestresowania oraz apatii do której są doprowadzone zwierzęta poprzez ich brutalne wywiezienie z nich domu rodzinnego jest wykorzystywany przez fundację do fabrykowania dokumentacji przeciwko prawowitemu właścicielowi.

Jaki jeszcze powód jest by wywozić zwierzęta wiosną? Otóż zwierzęta wiosną mają jeszcze na sobie futro zimowe: długie i gęste, które dopiero zaczynają tracić i to futro jest pretekstem dla fundacji aby właściciela oskarżyć o głodzenie zwierząt, ponieważ fundacja kłamie, że zwierzę jest niedożywione i dlatego ma takie futro mamucie.

Tymczasem futro zimowe jest to naturalna reakcja biologiczna zwierzęcia na obniżoną temperaturę.
W okresie zimowym zwierzęta wytwarzają długie, gęste futra, które służą ochronie ich ciał przed spadkami temperatury. Z całą pewnością grube gęste futro nie jest to oznaka głodzenia, a wyłącznie jest to oznaka dostosowania się do panujących warunków atmosferycznych.

Ustawa o ochronie zwierząt mówi o tym, że zaniedbywanie to jest znęcanie się nad zwierzętami i na tej podstawie fundacje przypisując właścicielom zaniedbywanie zwierząt konfiskują ich zwierzęta oraz przejmują ich nieruchomości.

Na podstawie mataczenia fałszerstw i insynuacji zostało w Polsce trwale okradzionych 80% zaatakowanych gospodarstw.

Pozostałe 20% gospodarstw, które wybroniły się w sądzie przed matactwami fundacji, zwierząt mimo tego nie odzyskały, ponieważ fundacje zrabowane zwierzęta sprzedają lub doprowadzają do śmierci.

Fundacja, która okradnie rolnika i zmarnuje jego zwierzęta nie ponosi żadnej odpowiedzialności karnej ani finansowej.

Taka jest ustawa o ochronie zwierząt - jest to przykrywka dla zorganizowanych grup przestępczych, które z premedytacją okradają właścicieli zwierząt.

Ludzie w wyniku matactwa fundacji tracą nie tylko zwierzęta, ale również swoje domy, ponieważ są one licytowane na pokrycie gigantycznych rachunków, które generują fundacje.

Nierzadko też ma miejsce sytuacja, gdy zostanie zaatakowana osoba samotna, starsza, schorowana - że ta osoba jest za sprawą fundacji umieszczona w zakładzie psychiatrycznym.

Bywają też sytuacje, że właściciel zwierząt wprost ze swojego gospodarstwa jest wywożony do więzienia zanim ma szansę cokolwiek wyjaśnić.

Fundacje wdzierające się na cudzą własność nie tylko kradną zwierzęta, ale też włamują się do domu właścicielom zwierząt i okradają te domy z dokumentacji hodowlanej i weterynaryjnej oraz z pieniędzy.

To jest prawdziwa twarz ustawy o ochronie zwierząt - nazwa zacna, a działalność pod płaszczykiem tej ustawy skrajnie parszywa i przestępcza.

Ustawa o ochronie zwierząt jest sprzeczna z polską konstytucją.

Polska konstytucja chroni własność prywatną i mir domu właściciela.

Ustawa o ochronie zwierząt łamie wszystkie podstawowe prawa człowieka.

Domagam się, aby posłowie sejmu RP zaskarżyli tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa o ochronie zwierząt to zakamuflowane bezprawie.
Ustawa o ochronie zwierząt została zbudowana w oparciu o ideologię komunistyczną, gdzie człowiek nie ma prawa nic posiadać na własność.

Komunizm to ideologia totalitarna, która jest zakazana w Polsce ustawowo, zatem elementy tego totalitaryzmu nie mogą być wprowadzane w Polsce pod żadną ustawą. Ustawa o ochronie zwierząt jest nielegalna, jest sprzeczna z konstytucją RP.


Izabella INDIANKA Redlarska

wtorek, 22 grudnia 2020

Dowód szykan przez Maciejewskich i policję

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

Dowód szykan przez Maciejewskich i policję

Wnoszę o przyjęcie i rozpoznanie dowodu szykan i motywacji stalkerów do składania fałszywych zeznań na moją szkodę.

W załączeniu przesyłam dowód szykan przez rodzinę Maciejewskich oraz policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Olecku. Maciejewscy, w tym policjant Marcin Maciejewski i jego koledzy z Komendy Powiatowej Policji w Olecku mieli powody, żeby się na mnie mścić i składać fałszywe zeznania na moją szkodę oraz brać udział w działaniach na moją szkodę typu konfiskata zwierząt bez powodu, ponieważ złożyłam na nich zawiadomienie w marcu 2017.

W tym samym roku latem 2017 policja i GOPS Kowale Oleckie podjęli działania przeciwko mnie, gdzie policjanci razem z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w której pracuje Monika Maciejewska, żona policjanta Marcina Maciejewskiego, sprowadzili na moje gospodarstwo psychiatrę Obarę i założyli mi sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym.

Ci ludzie to klika, która po prostu wykorzystuje swoje publiczne stołki do prywaty, do prywatnej wendetty. Ludzie ci popełniają wykroczenia, a nawet przestępstwa i aby uniknąć odpowiedzialności za swe czyny dążą do zamknięcia mnie w psychiatryku lub więzieniu i w tym celu składają fałszywe zeznania na moją szkodę oraz chętnie biorą udział w działaniach przeciwko mnie typu założenie sprawy psychiatrycznej przeciwko mnie oraz założenie trzech spraw karnych przeciwko mnie.

Moje zwierzęta zarówno w roku 2018 jak i w roku 2019 były w bardzo dobrej kondycji, były zadbane i nie wymagały ratowania przez fundację, natomiast biorący w obu kradzieżach policjanci składają fałszywe zeznania na moją szkodę z wyżej wymienionych względów. To zemsta. Na komendzie Powiatowej Policji w Olecku obowiązuje solidarność korporacyjna. Oni zawsze trzymają się razem przeciwko cywilowi.

Jeśli rodzina Maciejewskich jest ze mną skonfliktowana przez matkę policjanta Maciejewskiego, który pracuje w tej komendzie to jego koledzy czują się w obowiązku szkodzić mi, tym bardziej że dopuścili się przekroczenia uprawnień w stosunku do mnie podczas wspomnianej w poniższym zawiadomieniu interwencji oraz niedopełnienia obowiązków w stosunku do Krystyny Maciejewskiej.

Ich obowiązkiem w zaistniałej sytuacji było gdzie matka policjanta zaatakowała mnie fizycznie w świetlicy, było ukarać ją. Policjanci nie ukarali agresywnej kobiety tylko dlatego że jest matką policjanta i zamiast ukarać ją odwetowa ukarali mnie została przeciwko mnie przez nich wszczęta sprawa na podstawie i fałszywego zarzutu gdzie fałszywie zarzucali mi bezzasadne wezwanie patrolu na interwencję.

Przez tych Policjantów i przestań ich sprawę którą założyli przeciwko w nie byłam poniewiera na przez sąd wywózkę na badania psychiatryczne aby podważyć wiarygodność moich zeznań.

Wszystko wskazywało na to, że zostanę skazane za bezzasadne wezwanie policji, ale wyciągnęłam wtedy film i nagranie na którym widać i słychać było, że Maciejewska zaatakowała mnie w tej świetlicy i mi ubliżała.

W związku z przedłożonym i przeze mnie dowodami filmowymi sprawa została umorzona.

Ja złożyłam zawiadomienie aby ukarać matkę policjanta za składanie fałszywych zeznań na moją szkołę i atak na mnie w świetlicy, ale nie zostało wszczęte przeciwko niej postępowanie.

Ja odwołałam się od decyzji prokuratora odmawiającej wszczęcia postępowania przeciwko Maciejewskiej i policjantom fałszywie mnie oskarżającym w postępowaniu tamtym i wtedy Maciejewscy, z ich inspiracji zostały wszczęte przeciwko mnie działania typu psychiatryk oraz konfiskata zwierząt.

Przypominam, że latem 2017 roku nagle na mojej posesji pojawił się radiowóz z dwoma policjantami i dwiema pracownicami Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy przyjechali mi założyć sprawę o psychiatryk.

Błyskawicznie, acz bezpodstawnie sprowadzono psychiatrę Obarę i błyskawicznie, acz bezpodstawnie, za moimi plecami założono sprawę psychiatryczną.

W tę sprawę psychiatryczną bardzo zaangażowała się Monika Maciejewska, która aż dwukrotnie przychodziła na posiedzenie sądu i za każdym razem twardo domagała się umieszczenia mnie (zdrowej i normalnej osoby) w zakładzie psychiatrycznym.

Oczywiście tę sprawę Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej założył na podstawie spreparowanych przez siebie fałszywych opinii składających się z opinii Eweliny Giedroyć, fałszywej opinii skorumpowanego inspektora Weterynarii w Olecku Dariusza Salamona oraz fałszywej opinii skorumpowanego psychiatry Obary z Ełku.

Podczas obecności psychiatry Obary na mojej posesji sam psychiatra przyznał, że policja się skarżyła jemu, że składam na nich zawiadomienia i skargi. Obara podczas wizyty na moim gospodarstwie przyznał, że został sprowadzony na moje gospodarstwo przez policję w związku ze skargami moimi na nią.

Reasumując, klika postanowiła mnie załatwić przy pomocy psychiatryka i fundacji.

Kolaborujący z policją, GOPSem i wójtem inspektor Dariusz Salamon oraz Kornel Laskowski już w roku 2017 wysyłali donosy na mnie do fundacji domagając się konfiskaty moich zwierząt, mimo, że nie było to zasadne.

To była ustawka! Sprawa z psychiatrykiem oraz sprawa z fundacją to jest ustawka.

Wnoszę o przyjęcie tego dowodu i wzięcie go pod uwagę podczas oceny wiarygodności zeznań strony oskarżającej mnie o zaniedbywanie zwierząt.

Sprowadzona fundacja czerpie ogromne korzyści finansowe i materialne z tytułu prowadzonego procederu także to jest jej ogromną motywacją, aby kłamać w sądzie i mnie obciążać. Ta fundacja wystawiła już rachunki na kilkadziesiąt tysięcy zł za przetrzymywanie zwierząt, które powinny być na moim gospodarstwie i paść się za darmo na mojej łące.

Dlaczego kłamią weterynarze wolnej praktyki - wyjaśniłam to w osobnym dowodzie.

Reasumując wiarygodność świadków oskarżenia jest zerowa.

Tylko ja i moi świadkowie mówią prawdę. Zwierzęta zarówno w roku 2018 jakich 2019 były zdrowe zadbane i prawidłowo odżywione.

Wszystkie zwierzęta w roku 2018 były bardzo dobrze zadbane, natomiast w roku 2019 już tylko dobrze z uwagi na kradzież ogromnego majątku w postaci stada 50 owiec i kóz, które było zapłatą za moją pracę, za moją wieloletnią, ciężką pracę i które było źródłem mleka, wełny i źródłem dochodu ze sprzedaży wełny. Miałam też wznowić wyrób i sprzedaż serów. Mleka, wełny i dochodu ze sprzedaży moich produktów pozbawiła mnie fundacja Molosy Adopcje i wójt Krzysztof Locman.

To ta zorganizowana grupa przestępcza doprowadziła do zapaści ekonomicznej i finansowej na moim gospodarstwie.

Ta zorganizowana grupa przestępcza swoją nagonką na mnie, swoimi kłamstwami, oszczerstwami, atakami na mnie i linczem internetowym doprowadziła do tego, że nowi weterynarze nie przyjechali na moje gospodarstwo do koni w 2019 roku.

To na skutek szykan i wniosku Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku straciłam dotacje rolnicze którymi finansowałam zakup pasz dla zwierząt.

To na skutek kradzieży stada zwierząt przez fundację i wójta straciłam dochody z tytułu sprzedaży wełny.

Ci ludzie zrobili wszystko, żeby zniszczyć moje hodowle, żeby zniszczyć moje gospodarstwo, żeby zniszczyć mnie. To są przestępcy i to oni powinni siedzieć na ławie oskarżonych, a nie ja. 😡😡😡

W dniu 2017-03-27 23:59:33 użytkownik napisał:

Adresat:
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach
ul. Pułaskiego 26, 16-400 Suwałki
centrala : + 48 87 562 86 00
sekretariat : + 48 87 562 86 07
faks : + 48 87 562 86 88
prokuratura@suwalki.po.gov.pl
www.suwalki.po.gov.pl

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską oraz policjantów (kolegów jej syna) biorących udział w interwencji w dniu:
WTOREK, 29 MARCA 2016 w świetlicy wiejskiej w Sokółkach

Dnia WTOREK, 29 MARCA 2016 zostałam zaatakowana przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską, podczas mojej wizyty w lokalnej świetlicy wiejskiej w Sokółkach.

Na moim publicznym blogu opisałam to zdarzenie tak:

"Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"

Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.

Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.

Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.

Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.

Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.

Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.

Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.

Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.

Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.

Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.

Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.

Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami komputerowymi.

Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.

Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.

W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.

Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁

O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.

No i zaczęło się 😈

Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer! 

Cdn. w sądzie."

http://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2016/03/kolejny-furiacki-atak-w-swietlicy.html

Dalej co się działo? Krystyna Maciejewska po tym, jak pchnęła mnie na ścianę, a potem na drzwi, szarpiąc mnie przy tym i wyzywając wulgarnie, przetrzymywała mnie około pół godziny pod tym oknem, nie dopuszczając do łazienki i strasząc policją i rękoczynami.

Zadzwoniła na policję, do dzielnicowego. Domagała się interwencji dzielnicowego. Dzwoniła kilka razy do niego i jeszcze kogoś, chyba syna-policjanta.

Ja też zadzwoniłam na Komendę w Olecku i prosiłam dyżurnego Grzegorza, by z Maciejewską porozmawiał telefonicznie i wytłumaczył jej, że nie może mi zabraniać korzystania z publicznej toalety i mnie napadać oraz szykanować.
Dyżurny odmówił, tzn. nie chciał rozmawiać z Maciejewską przez telefon.

Zamiast tego, zarządził wysłanie patrolu. Pogroził mi, że "patrol uspokoi was OBIE". Nie wiem, po co patrol miałby mnie uspokajać, skoro byłam spokojna i tylko chciałam zwyczajnie załatwić swoją fizjologiczną potrzebę. Gdy patrol przybył, Maciejewska kazała mi iść do łazienki, urągając mi przy tym i obrażając mnie.

Policjanci odczekali, aż wejdę do WC i wkroczyli do świetlicy. Przyszli do łazienki. Szarpali za klamkę drzwi do kabiny, do której dopiero co weszłam.
Kazali mi wyjść. Wyszłam po chwili i poszłam do nich. Nim wyszłam, przeszli do biblioteki i stali tam z Maciejewską.

Gdy weszłam do biblioteki, oświadczyli, że ukarzą mnie mandatem.
Nie dali mi dojść do głosu i złożyć wyjaśnień. Stronniczo, z góry i bezpodstawnie uznali, że miało miejsce "bezpodstawne wezwanie policji".

To ja byłam poszkodowana w tym incydencie, a oni potraktowali mnie jak przestępcę. Zażądali mojego dowodu osobistego, mimo, że mnie znali.
Bardzo długo spisywali moje dane. Sprawdzali też, zupełnie bezpodstawnie, czy jestem poszukiwana przez policję (!). Następnie wystawili mi bezpodstawny mandat za rzekomo bezzasadne wezwanie policji, mimo, że policji nie wzywałam, a zawiadomienie o incydencie w świetlicy było jak najbardziej zasadne. Mandatu nie przyjęłam i powiedziałam policjantom, że nadużywają swoich stanowisk i łamią prawo.

Jednocześnie Maciejewską potraktowali w sposób uprzywilejowany. Mianowicie nie żądali od niej dowodu osobistego, ani nie sprawdzali, czy jest poszukiwana listem gończym. Dali jej się wygadać, podczas, gdy mnie w ogóle nie słuchali i nie dopuszczali do głosu.

To nie koniec szykan. Policja następnie skierowała wniosek o ukaranie mnie do Sądu w Olecku. Sędzia zlecił upokarzające godność ludzką badania psychiatryczno-psychologiczne w Węgorzewie, oddalonym o 60 km od mojego miejsca zamieszkania, gdzie zostałam wywieziona wbrew mojej woli i poddana zbędnemu badaniu, a następnie byłam zmuszona nocą wracać stopem do domu, gdzie wyczerpana dotarłam następnego dnia nad ranem.

W związku z zaszczuwaniem mnie przez lokalny układ, wnoszę o wszczęcie postępowania z urzędu.

Domagam się ukarania winnych szykan wobec mnie.
Wnoszę o przydział z urzędu zaangażowanego adwokata. Może to być mecenas Adam Ramotowski z Olecka.

Wnoszę o udział w postępowaniu niezależnego prokuratora z poza Olecka, osoby bezpośrednio z Ministerstwa Sprawiedliwości, od Pana Ziobry.

Dlaczego? W dniu napadu na mnie przez matkę policjanta, Maciejewską, najpierw zadzwoniłam do Prokuratury Rejonowej w Olecku, prosząc o pomoc, a oni nie dość, że mnie spławili, to jeszcze poparli wniosek policji o ukaranie mnie. Nie są godni zaufania. Ich przewrotność mnie przeraża i deprymuje. Nie mieści mi się w głowie, że tak nikczemnie można postępować. Absolutnie nie wierzę by chcieli przeprowadzić rzetelne śledztwo w tej sprawie, tzn. w sprawie szykanowania mnie przez matkę policjanta i lokalną policję.

Dodam, że na Ferenca i jego innego partnera z patrolu, rok wcześnie przed tym incydentem w świetlicy, złożyłam skargę do Komendanta Policji w Olecku, w związku z próbą wyłudzenia ode mnie podpisu pod mandatem za rzekomy wypas koni u sąsiada (Wąsewicza, brata policjanta), podczas, gdy konie były na moim podwórku, tuż za plecami policjantów, którzy przybyli do mnie z zaocznie wystawionym mandatem!

Oświadczam, że będę występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Domagam się ukarania przestępców i zadośćuczynienia za doznane krzywdy.

Do wiadomości:
Kancelaria Adwokacka
Adwokat Adam Ramotowski
Plac Wolności 12
19-400 Olecko
tel. 502 354 018
adam@adwokat-ramotowski.olecko.pl

Pan Ziobro
Prokuratura Krajowa
ul Rakowiecka 26/30
02-528 Warszawa
skargi@ms.gov.pl

Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle,
Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie,
https://zwierzetaindianki.blogspot.com/ https://www.instagram.com/izabella_redlarska/ www.garnek.pl/indianka/a https://www.youtube.com/channel/UCIlzDct8mElB9sC4COYsTqQ?view_as=subscriber

Prof. Simon Brał Pieniądze od Firmy Pfizer, a Niedzielski Udział w Gali!...

Dowód Lukratywne fuchy dla weterynarzy

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl


Dowód: Lukratywne fuchy dla weterynarzy

Lukratywne fuchy czyli narzędzia wpływania inspektoratu weterynarii na spolegliwość i zeznania weterynarzy wolnej praktyki w powiecie Olecko i okolicy.

Poniżej treść ogłoszenia Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku.
To Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku wyznacza weterynarzy, którzy zarobią przy świadczeniu niżej wymienionych usług.

Zatem nieprawdą jest, że Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku w tym Powiatowy Lekarz Weterynarii w Olecku nie ma żadnego wpływu na zachowanie i etykę zawodową wśród podległych mu z urzędu weterynarzy wolnej praktyki.

Inspektor Dariusz Salamon w roku 2018 miał władzę i wpływ na weterynarzy. Inspektor Dariusz Salamon miał władzę nad weterynarzami wolnej praktyki i użył jej aby nie świadczyli usług dla mojej farmy.

Miał wpływ na lokalnych weterynarzy i władzę nad nimi żeby przymusić ich do określonych działań. Ci weterynarze bez powodu całkowicie odmówili świadczenia usług na moim gospodarstwie, a pojechali do wójta na polecenie Salamona mataczyć przy moich owcach. 😡

Salamon i Laskowski pomówili mnie o głodzenie i zaniedbywanie owiec, a wynajęci przez nich weterynarze wolnej praktyki na których mają wpływ, nad którymi mają władzę przydzielania im lukratywnych fuch - wykonali dokumentację, która miała potwierdzić pomówienia Salamona i Laskowskiego, zaś ich fałszywe uniki świadczenia usług weterynaryjnych i kłamliwe zeznania miały przedstawić mnie w fałszywym świetle i doprowadzić do skazania na więzienie i utratę gospodarstwa. 😡

Poniżej tekst ogłoszenia i zakres usług licencjonowanych przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku.

W załączniku screeny ogłoszenia ze strony PIW Olecko.


Ogłoszenie o potrzebie dokonania wyznaczeń

Powiatowy Lekarz Weterynarii w Olecku zawiadamia, że zostanie przeprowadzone postępowanie w sprawie wyznaczenia lekarzy weterynarii do wykonywania czynności w trybie art.16 ustawy z dnia 29.01.2004 roku o Inspekcji Weterynaryjnej (tj. Dz. U. z 2018 r., poz. 1557 ze zm.) na terenie powiatu oleckiego w 2021 roku.

Rodzaj i zakres czynności, które będą objęte wyznaczeniem oraz liczbę lekarzy weterynarii potrzebnych do wykonania zadań przedstawia poniższa tabela:

Rodzaj czynności

liczba lekarzy weterynarii

szczepienia ochronne lub badania rozpoznawcze

7

badanie zwierząt umieszczanych na rynku, przeznaczonych do wywozu oraz wystawiania świadectw zdrowia

7

sprawowanie nadzoru nad ubojem zwierząt rzeźnych, w tym badanie przedubojowe i poubojowe, ocena mięsa i nadzór nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt w trakcie uboju (wyłącznie w celu produkcji mięsa na użytek własny)

4

badanie mięsa zwierząt łownych (wyłącznie w celu produkcji mięsa na użytek własny)

5

sprawowanie nadzoru nad punktami odbioru mleka, jego przetwórstwem oraz przechowywaniem produktów mleczarskich

0

pobieranie próbek do badań

4

badanie laboratoryjne mięsa na obecność włośni

6

przeprowadzanie kontroli urzędowych w ramach zwalczania chorób zakaźnych zwierząt

7

 W przypadku zainteresowania wyznaczeniem do wykonywania na terenie powiatu oleckiego w 2021 roku zadań określonych w art. 16 ustawy o Inspekcji Weterynaryjnej, popartego posiadaniem wymaganych kwalifikacji oraz warunków technicznych i organizacyjnych
do realizacji tych zadań w sposób odpowiadający wymaganiom wynikającym z obowiązujących przepisów, proszę o pisemne zgłoszenie udziału w niniejszym postępowaniu dostarczając
do Powiatowego Inspektoratu Weterynaryjnego w Olecku do dnia 14.12.2020 roku wypełnionego Załącznika do „Ogłoszenia o potrzebie dokonania wyznaczenia" z dnia 27.11.2020 roku.

 Jednocześnie informuję, że wyznaczenie nastąpi z urzędu na podstawie decyzji administracyjnej wydanej przez PLW w Olecku, a zgłoszenie osób ubiegających się
o wyznaczenie nie jest równoznaczne z wszczęciem postępowania administracyjnego, które to postępowanie będzie toczyło się z urzędu tylko i wyłącznie względem osób, których zgłoszenie zostanie pozytywnie zweryfikowane i zakwalifikowane do wyznaczenia.

 Powiatowy Lekarz Weterynarii
 w Olecku


Izabella INDIANKA Redlarska

poniedziałek, 21 grudnia 2020

Studia procesowe

Pamiętacie jak obiecałam sobie, że w tym roku zacznę studiować prawo?

Jak na razie bardziej studiuję sądy, prokuratury i ich zawartość niż samo prawo.

Wynika to z tego, że toczące się obecnie w sądzie 3 sprawy karne pochłaniają wszystkie moje siły psychiczne i mentalne.

Do tego mam jeszcze dwie sprawy administracyjne o zwierzęta na głowie, które też muszę pilnować.

Zatem czasu na studiowanie stricte prawa nie ma. Muszę bardziej się skupić na gromadzeniu i studiowaniu materiału dowodowego oraz udzielaniu wyjaśnień do zeznań, które czytam.
To jest naprawdę masa roboty.

Zatem mimo moich planów pogłębiania znajomości prawa - nie mam na to czasu, ale myślę, że to, iż rośnie moja praktyka procesowa jest cenną rzeczą. Rosną moje kompetencje procesowe.

Nie ukrywam, że wolałabym zająć się stricte moim gospodarstwem czyli hodowlą zwierząt i uprawą ogrodu.

Rycie w dokumentacji procesowej jest narzucone mi z góry przez kradzież moich zwierząt i założenie mi trzech spraw karnych na podstawie fałszywych zarzutów.

Po prostu nie mam wyjścia. Muszę się bronić. Obecnie wszystkie moje siły mentalne i psychiczne są ukierunkowane na obronę mnie, moich zwierząt, mojego majątku, moich dokonań, mojego gospodarstwa.

Nie ma czasu na rozwój osobisty, ani nie ma czasu na rozwój gospodarstwa, ani nie ma możliwości rozwoju hodowli, które zostały zniszczone.

Wyprowadzając się z miasta na wieś nie planowałam ryć w papierach procesowych, ale stało się to koniecznością w wyniku ataku na moje gospodarstwo przypuszczonego przez urzędasów i fundację.

Skoro stało się to koniecznością, skoro zostałam do tego zmuszona - postanowiłam, że będę w tym perfekcyjna.

Moje obecne doświadczenie w sposobie procedowania spraw przez lokalne urzędy jest w tej chwili ogromne. Wiem to, czego nie wiedzą prawnicy, którzy ledwo skończyli studia prawnicze.

Gdy skończy się nawałnica, będę pogłębiać moją wiedzę prawniczą.

Moja wiedza i doświadczenie przyda się w walce o prawa Hodowców w Polsce.

A tutaj jedne z moich obserwacji procesowych i wniosków:

Obserwacje:
Udzielanie wyjaśnień podczas posiedzenia sądu jest bardzo utrudnione, a wręcz uniemożliwione, ponieważ sędzia Janeczek uniemożliwia składanie wyjaśnień i sprostowań do usłyszanych zeznań na bieżąco.

Ona mówi, że mam sobie zapisać i powiedzieć później, ale to nie jest możliwe. Zresztą później nigdy nie ma na to czasu w trakcie posiedzenia sądu.

Gdy od razu nie złożę wyjaśnień podczas przesłuchania świadka - to potem już nie jestem w stanie złożyć, bo nie pamiętam co chciałam powiedzieć i nie jestem też w stanie na bieżąco wszystkiego zapisywać co mam do powiedzenia, bo muszę jednocześnie śledzić co mówi świadek.

Jeśli podczas przesłuchania świadka ja od razu nie wyjaśnię, bądź nie sprostuję jakiejś nieścisłości, to tego nie ma potem w protokole, który jest dostępny dla prawników online.

Pełnomocnicy z urzędu nie wysilają się nadmiernie i nie zawsze czytają wszystkie akta. Głównie opierają swoje wnioski dowodowe i apelacje na tym co widzą w protokołach dostępnych online.

W protokołach dostępnych online nie widzą wyjaśnień, które wpływają potem e-mailem lub są składane na piśmie do akt.

Również sędzia wydaje wyrok w oparciu głównie o zawartość protokołów dostępnych online.

Sędzia ignoruje zawartość wyjaśnień znajdujących się w e-mailach strony, zwłaszcza, gdy nie są one podpisane długopisem.

Sędzia głównie skupia się na tym, co widzi w protokołach online.

WNIOSEK
Wnioskuję o umożliwienie wyjaśniania i prostowania nieścisłości zeznań świadka na bieżąco podczas przesłuchania w sądzie.

Izabella INDIANKA Redlarska

Odpowiedzialność karna i majątkowa dla urzędasów

Dzisiaj żaden urzędnik ani polityk nie ponosi odpowiedzialności za swoje błędne i szkodliwe decyzje.

Trzeba to zmienić - każdy urzędnik i polityk powinien odpowiadać za swoje czyny.

Zasadą powinna być osobista i majątkowa odpowiedzialność urzędników za błędy.

A nawet szerzej: osobista i majątkowa odpowiedzialność wszystkich ludzi na stanowiskach publicznych za swoje działania, decyzje, postępowanie.

To przedstawiciele służby publicznej mają nam służyć wszelką pomocą i są dla nas - a nie my dla nich.

To aparat państwa jest dla obywateli - a nie obywatele dla aparatu państwa.

Brak odpowiedzialności za to co robią urzędnicy jest źródłem niewyobrażalnych patologii.

Jedynym rozwiązaniem jest obarczenie każdego pełną odpowiedzialnością za to co robi pełniąc służbę publiczną. Każdy musi ponosić konsekwencje błędnych decyzji, zwłaszcza jeśli ktoś ma wpływ na życie innych z racji pełnionej funkcji publicznej i doprowadza do zniszczenia życia drugiego człowieka i samego człowieka.

Immunitety muszą być zniesione.

Izabella INDIANKA Redlarska

środa, 16 grudnia 2020

II W 1701/17 Wniosek o kasację wyroku

Sygn. akt II W 1701/17 rzekome uniemożliwienie kontroli

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów i porwanie protokołu, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl


II W 1701/17 Wniosek o kasację wyroku

Od lata 2017 roku czuję się zaszczuwana przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej i Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku i w związku z tym mam blokadę psychiczną, co skutkuje tym, że wiele rzeczy do mnie nie dociera, czuję blokadę psychiczną, rodzaj paraliżu. Jest to naturalny sposób mentalnej samoobrony.

Psychika broni się przed PRZEMOCĄ. Psychika broni się przed prześladowaniem. W związku z tym mogę nie reagować na wszystkie bodźce zewnętrzne typu uporczywe kontrole, typu deadline (terminy odwołań). Tego jest za dużo dla mnie. To ponad moje siły psychiczne.

Tego lata 2017 roku była już jedna kontrola PIW i przebiegła pozytywnie.
Moje gospodarstwo w mojej asyście kontrolował inspektor Dariusz Salamon.

Po tej kontroli Dariusz Salamon na prośbę Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej nagle zmienił zdanie i wystawił mi bardzo negatywną, fałszywą opinię niezgodną z prawdą i z protokołem, który sporządził podczas kontroli.

Ta jego fałszywa opinia posłużyła Monice Maciejewskiej, Joannie Kowalewskiej i Ewelinie Giedroyć z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich do założenia mi sprawy psychiatrycznej w Sądzie Rejonowym w Olecku.

Od momentu założenia mi przez te kobiety sprawy psychiatrycznej wpadłam w panikę, bardzo się denerwowałam i stresowałam.

Warto tu dodać, że Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich nigdy nie utrzymywał mnie i nie utrzymuje.

Tych kobiet z GOPSu nigdy nie interesowało, czy ja mam co jeść i czy potrzebuję pomocy materialnej lub finansowej.

Natomiast w roku 2017 po jednym złośliwym donosie anonimowego trolla z Facebooka, pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich założyły mi sprawę psychiatryczną - za moimi plecami, ukradkiem.

O sprawie dowiedziałam się dopiero, gdy przyszedł nakaz siłowego doprowadzenia mnie na badania psychiatryczne. Zdębiałam i wpadłam w popłoch, tym bardziej, że sędzia Borowski nie wyznaczył mi obrońcy z urzędu, a od razu wystawił nakaz przemocowego badania psychiatrycznego. Robiło to fatalne wrażenie. Poczułam się zagrożona. Poczułam, że klika chce mnie wsadzić do psychiatryka za wszelką cenę. Było to tym bardziej szokujące, że przecież jestem zdrowa na umyśle i psychice. Mam wątpliwości, czy te kobiety, które mi tę sprawę założyły są zdrowe na umyśle i psychice. 🤔
Moim zdaniem kierują się nienawiścią i podłością. Zaiste trzeba być podłą kreaturą, żeby takie świństwo wyrządzić bezbronnej kobiecie. 😡😡😡

Sprawa trwała 3 lata i przez cały ten czas bardzo się stresowałam i bałam, że ci ludzie zrobią mi krzywdę poprzez umieszczenie mnie w zakładzie psychiatrycznym wbrew mojej woli.

W okresie psychozy jaką wytworzyły we mnie kobiety z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, miały miejsce uporczywe najścia Powiatowego Inspektoratu Weterynarii oraz pogróżki inspektora Kornela Laskowskiego w postaci straszenia mnie konfiskatą moich pięknych koni, które sama wyhodowałam. Laskowski się nigdy nie dokładał do hodowli moich koni, ani nigdy przy niej nie pracował. Laskowski nigdy nic dobrego nie zrobił dla moich zwierząt, ani dla mnie. Ten uzurpator przyjeżdża na moją farmę tylko po to, żeby mnie drażnić i stresować.

To było dla mnie za dużo, za dużo przemocy, za dużo szykan i spowodowało to, że zablokowałam się w sobie.

Miałam takie różne stany nadmiernej senności i osłabienia. Zasypiałam w środku dnia. Cierpię na niedoczynność tarczycy i być może te stany były związane z niedoczynnością tarczycy, ale mogły też być wywołane psychozą spowodowaną u mnie przez Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej i uporczywe najścia inspektorów Dariusza Salamona i Kornela Laskowskiego. Oni po prostu mnie prześladowali: dokuczali i straszyli mnie konfiskatą moich ukochanych koni. Pretekstem miał być brak paszportów.

Brak paszportów to nie jest przesłanka upoważniająca do konfiskaty koni na mocy ustawy o ochronie zwierząt, ale oni i tak doprowadzili do konfiskaty.

Tak kluczyli i kombinowali wokół mnie i mojego gospodarstwa, aż doprowadzili do kradzieży stada moich owiec i kóz w roku 2018, a następnie stada koni w roku 2019. 🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Jednakowoż głównym celem rabunku moich zwierząt w roku 2018 były konie. To Kornel Laskowski w roku 2018, dnia 2 maja wprowadził na moje gospodarstwo złodziejską fundację Molosy Adopcje, którą posłużył się do obrabowania mojego gospodarstwa.

Zaś w roku 2017 Kornel Laskowski wysłał donos do fundacji prozwierzęcej Centaurus domagając się konfiskaty moich zwierząt. Centaurus przekazał sprawę dla fundacji Molosy Adopcje i ta fundacja mnie zaatakowała wiosną 2018 roku razem z Laskowskim.

Jeden i drugi inspektor mataczą w sprawach moich zwierząt od samego początku. To stalkerzy i sadyści, którzy doprowadzili do śmierci 20 moich owiec i kóz oraz padnięcia dwóch koni.

To oni zarządzili podanie substancji chemicznych moim owcom i kozom, które zostały ukradzione z mojego gospodarstwa w nocy 3 Maja 2018 roku.
Po podaniu tej trucizny moim zwierzętom - ogromna ich ilość padła.
Padło pod ich nadzorem 20 owiec i kóz. 😡😡😡

Oni nie konsultowali się ze mną w sprawie moich owiec i kóz, oni faszerowali je chemią bez mojej wiedzy i zgody. To przestępcy i powinni siedzieć za to co zrobili mnie i moim zwierzętom. 😐😐😐
To śmieszne, że ja jestem karana na podstawie na siłę naciąganych paragrafów, a oni chodzą bezkarnie na wolności już 3 lata.

Pomijając mój stan ducha i ciała w dniu 13 listopada 2017 roku - ja tym inspektorom w żaden sposób nie udaremniłam kontroli - mój teren nie jest ogrodzony murem nieprzebytym, tylko siatką, a wówczas przy wjeździe na moją posesję nie było jeszcze mojej siatki i mogli inspektorzy bez trudu sobie wejść na mój teren odpinając pastuch. Mogli kontrolować. Nie udaremniłam im kontroli. Ten zarzut jest fałszywy, a wyrok skrajnie niesprawiedliwy. 😡😡😡

Ten sam pastuch miałam wiosną 2018 roku przed moim gospodarstwem i on ich nie zatrzymał - inspektor Kornel Laskowski razem z fundacją i dwoma policjantami wleźli z kopytami na moją posesję i przeprowadzili swoją niby kontrolę.

Przypadkiem ich spotkałam przy wjeździe na moje gospodarstwo, bo akurat poprawiałam pastuch elektryczny przy drodze gminnej.

Ja nie wyraziłam zgody, żeby wchodzili na mój teren, zwłaszcza jak Kozłowska zaczęła bredzić o rzekomym znęcaniu się i ukrywać skąd ma takie pomówienia. Mataczyła od samego początku.

Ja im towarzyszyłam podczas ich łażenia po moim gospodarstwie, pokazywałam paszę, wodopój, zwierzęta, ale oni nie sporządzili w mojej obecności protokołu z tej pozorowanej kontroli. Nie sporządzili protokołu kontroli, bo wszystko było w porządku. Uczciwy protokół kontroli uniemożliwiłby konfiskatę moich zwierząt i ich gehennę.

Natomiast to co się dało zauważyć podczas tej niby kontroli to była ogromna ilość mataczenia i krętactwa z ich strony.

Te ich krętactwa były tak oczywiste i bezczelne, że wyczułam, że chcą mnie okraść za wszelką cenę bez względu na to, że nie było przesłanek do tego by ratować zwierzęta z opresji, bo nie było żadnej opresji.

Nie było zagrożenia zdrowia i życia zwierząt na mojej farmie - to był piękny maj, było ciepło i słonecznie, na moich pastwiskach zielono, a zwierzęta były zdrowe i zadbane.

Oczywiście też nie było wyroku sądu odbierającego mi zwierzęta - oni po prostu tak sobie weszli brać cudzą własność - na krzywy ryj.

Wtedy, gdy wleźli na moją posesję 2 maja 2018 roku próbowałam ich zatrzymać, ale nie było szans - po prostu przekroczyli pastuch i łazili po całym moim gospodarstwie i robili co chcieli.

Więc skoro Kornel Laskowski i cała gromada ludzi, których wprowadził byli w stanie samodzielnie wleźć na moją posesję i łazić po mojej posesji wbrew mojej woli, to znaczy, że mogli to samo zrobić 13 listopada 2017 roku czyli ja im w żaden sposób niczego nie udaremniłam.

Skoro inspektor Kornel Laskowski wszedł na moją posesję 2 maja 2018 roku wbrew mojej woli i chodził sobie po całym moim gospodarstwie i kontrolował co chciał, zaglądał w każdą dziurę - to mógł to samo zrobić 13 listopada 2017 roku.

Jego wtargnięcie 2 maja 2018 roku wbrew mojej woli na moją posesję i pozorowane przeprowadzanie kontroli dobrostanu zwierząt i samych zwierząt na moim gospodarstwie świadczy o tym, że tak samo mógł sobie wejść na moją posesję i kontrolować w dniu 13 listopada 2017 roku.

Wówczas w 2017 roku przy wjeździe na moją posesję nie było bramy z siatki leśnej, ani nie było mojego ogrodzenia siatkowego - był tylko pastuch (oczywiście było też ogrodzenie Naruszewicza z siatki leśnej wzdłuż drogi od południa mojego gospodarstwa).

W dniu 2 maja 2018 roku Kornel Laskowski samowolnie wtargnął na mój teren prywatny i łaził sobie po całym moim gospodarstwie oraz zaglądał w każdą dziurę. "Kontrolował."

Było tak ciepło, że spokojnie mógł sporządzić protokół z tego niby kontrolowania, ale nie sporządził, nie dopełnił formalności obowiązujących jego jako inspektora weterynarii.

Inspektor weterynarii ma obowiązek sporządzać z każdej kontroli protokół, a on tego nie zrobił i nie dlatego, że ja mu to uniemożliwiałam - on nie był w ogóle tym zainteresowany żeby sporządzać jakikolwiek protokół.

Kornel Laskowski nie był zainteresowany sporządzaniem protokołu kontroli, ponieważ w protokole musiałby zapisać ile mam zwierząt, jakie to są zwierzęta, w jakiej są kondycji i ja bym miała prawo mieć w ten protokół wgląd i możliwość nanoszenia moich uwag zgodnie z obowiązującymi przepisami weterynaryjnymi.

Kornel Laskowski nie sporządzając protokołu z inspekcji weterynaryjnej przeprowadzonej na mojej posesji pozbawił mnie prawa do wglądu i wniesienia moich uwag do protokołu.

Kornel Laskowski uniemożliwił mi otrzymanie mojego egzemplarza protokołu od którego mogłabym się odwołać i dzięki temu nie dopuścić do kradzieży moich zwierząt i ich gehenny po wywiezieniu.

Inspektor chciał po prostu uniknąć prostowania przeze mnie jego kłamstw i zablokowania nielegalnego wywozu moich zwierząt.

Według ustawy o inspekcji weterynaryjnej kontrolowany rolnik ma prawo do naprawy uchybień zanim zostanie obrabowany.

Ja takiego prawa nie dostałam - moje prawo do naprawy uchybień zostało naruszone przez Kornela Laskowskiego.

Należy tutaj wskazać, że żadnych uchybień w stosunku do moich zwierząt na mojej farmie nie było z wyjątkiem braku kolczyków i paszportów.

Jednak brak kolczyków i paszportów to nie jest podstawa prawna do wywożenia zwierząt z gospodarstwa wbrew woli właściciela.

Podczas tej jego pozorowanej kontroli, a tak naprawdę najścia, Kornel Laskowski odmówił zapoznania się z kondycją koni pasących się na łące, które wyglądały bardzo dobrze - jak milion dolarów, a które z tego powodu, że to cenne, młode, rasowe i urodziwe konie były celem zaboru fundacji.

W nocy fundacja polowała na moje konie i usiłowała je ukraść. To Kornel Laskowski sprowadził tę fundacje na moją posesję, aby ukradła moje konie pod pretekstem rzekomego ratowania ich.

W roku 2017 wysłał e-mail do fundacji pro zwierzęcej Centaurus, aby zagarnęła moją własność, w efekcie czego Centaurus przekazał sprawę do fundacji Molosy Adopcje, a następnie w roku 2018 za moimi plecami uknuto napad na mój majątek, na moje gospodarstwo i Laskowski fizycznie wprowadził tę fundację na moją posesję wbrew mojej woli.

Swobodne traktowanie przepisów obowiązujących inspektorów weterynarii powiatowej w Olecku pokazuje ostrość szykan stosowanych wobec mnie na które to szykany składają się sprawy sądowe zakładane mi o duperele przez tychże inspektorów.

Inspektorzy łamią prawo i procedury i są bezkarni, sędziowie oleccy odmawiają karania ich za ich przestępstwa i wykroczenia, natomiast mi ci sami inspektorzy zakładają sprawy o jakieś duperele, a sędziowie oleccy bezkrytycznie procedują te sprawy i wystawiają maksymalne wyroki na podstawie na siłę naciąganych paragrafów i naciąganej argumentacji.
W tej sprawie z mojej strony nie było żadnego udaremnienia kontroli 13 listopada 2017 roku.

Ja na podstawie tego wyroku straciłam dotacje rolnicze. Moje gospodarstwo jest wykańczane systematycznie i planowo.
Pozbawianie mojego gospodarstwa dotacji, to jest pozbawianie paszy dla moich zwierząt. 😡😡😡

Ja za dotacje co roku kupowałam paszę dla moich zwierząt.

Reasumując Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku nie tylko, że mnie uporczywie prześladuje i doprowadził do kradzieży moich zwierząt i ich śmierci, ale też doprowadził do utraty dotacji rolniczych - to jest planowe, systematyczne niszczenie rolnika i jego hodowli i gospodarstwa.

Aby tym inspektorom kiedyś zajrzał w oczy wielki GŁÓD, za to, że zniszczyli moje hodowle. 😭

Reasumując domagam się kasacji tego naciąganego wyroku w sprawie
Sygn. akt II W 1701/17.

Beczki na zboże

wtorek, 15 grudnia 2020

Maciejewscy stalkerami

Sygn. akt II K 519/19 porwanie protokołu

Policjant Marcin Maciejewski, syn byłej świetliczanki ze świetlicy wiejskiej w Sokółkach, która mi wielokrotnie złośliwie dokuczała w tej świetlicy i utrudniała dostęp do komputera oraz zepsuła mojego laptopa - założył mi sprawę sądową o podarcie protokołu przesłuchania w trakcie przesłuchania. 😳

Sprawa o podarcie kartki papieru, jednej z wielu, które na moich oczach sam rwał. 😳

To jasne, że się po prostu mści, że nadużywa swoich uprawnień, żeby się zemścić za swoją matkę, która mnie wyganiała ze świetlicy żeby móc sobie bezkarnie wypiekać ciasta na świetliczanym prądzie, bo w świetlicy za darmo miała prąd. Po prostu uprawiała sobie prywatę przez lata całe kosztem całej gminy i społeczności wiejskiej, a wójt nie reagował. 😡

Wielokrotnie składała fałszywe zeznania na moją szkodę. Nieudolnie próbowała też mnie pozwać sama nie wiedząc o co.

A teraz jej synalek pozwał mnie o podarcie kartki 😳

To sędzia Janeczek nie dopuściła na wokandę sprawy o zepsucie mojego laptopa przez jego matkę, a dopuściła przeciwko mnie sprawę o podarcie gównianej kartki 😡

Matka Maciejewskiego mi dokuczała przez kilka lat, a teraz on mi dokucza i jego żona, Monika Maciejewska. 😡

Monika Maciejewska to jest pracownica Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kowalach Oleckich, która założyła mi sprawę psychiatryczną w sądzie rejonowym w Olecku, gdzie przychodzi na każde posiedzenie sądu i żąda, żeby sędzia wsadził mnie do psychiatryka. 😡

To oczywiste, że Maciejewscy mnie prześladują. 😡

4 osoby z tej rodziny na różne sposoby okazują mi swoją napastliwość i nękają mnie sprawami sądowymi, które przez ten skorumpowany wymiar niesprawiedliwości przechodzą jak nóż przez masło. 😡

Czwartą osobą jest mąż świetliczanki, który na jej żądanie zaatakował mnie fizycznie w świetlicy przed kilku laty.

Okropna, napastliwa rodzina 😡 lubiąca nadużywać swoich uprawnień jako funkcjonariusze publiczni. 😡

Jak dobrze się pokopie, to jeszcze się okaże, że to ta rodzinka zaplanowała kradzież moich zwierząt, bo to właśnie GOPS Kowale Oleckie w roku 2017 pierwszy zaczął gadać o tym, że moje zwierzęta zostaną skonfiskowane, a ja umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. 🤔

Niewykluczone, że to ta rodzina pociąga sznurki w sprawie kradzieży moich zwierząt 😡

Dziwnym trafem członkowie tej rodziny przewijają się w sprawie kradzieży moich zwierząt 🤔

Izabella INDIANKA Redlarska

poniedziałek, 14 grudnia 2020

Beczka zboża o pojemności 60 litrów

Na farmie znajduje się także beczka na zboże o pojemności 60 litrów.

Razem z czterema beczkami o pojemności łącznej 160 litrów jest to 220 litrów zboża. 😎

Beczki na zboże o pojemności 40 litrów

Na farmie znajdują się 4 beczki o pojemności 40 litrów każda. Razem mieszczą 160 litrów zboża. 😎

niedziela, 13 grudnia 2020

Wniosek dowodowy - zeznanie hodowcy dot. podawania paszy i wody

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski


Wniosek dowodowy - zeznanie hodowcy dot. podawania paszy i wody

Na gospodarstwie od wielu lat są używane kasty na wodę i zboże.

Fundacja kłamie, że na moim gospodarstwie nie było kast do pojenia i karmienia zwierząt.

Poza 20 kastami do serwowania zboża i wody kupiłam też 50 wiader i wiaderek w tym 20 dużych o pojemności 20 i 15 litrów i 30 małych o pojemności 5 litrów, 10 kanistrów na wodę o pojemności 30 litrów każdy oraz 2 duże metalowe paśniki i 5 koryt z tworzywa plus 10 podajników do soli dla zwierząt do tzw. lizawek solnych, 4 ogromne beczki metalowe na zboże o pojemności 250 litrów każda, 5 beczek plastikowych na zboże w tym 4 o pojemności 40 litrów i jedna o pojemnosci 60 litrów. Ja mam na gospodarstwie mnóstwo sprzętu do zadawania paszy! Ten sprzęt jest w użyciu, gdy jest potrzebny.

Do zadawania paszy wykorzystuję też sprzęt o pierwotnie innym przeznaczeniu typu wóz konny, wózki, taczki, misy aluminiowe, żeliwny zlew, metalowa wanna, drabiny do których również jest nakładana pasza.

Na gospodarstwie znajdują się trzy taczki zwykłe, jedna ogromna, wózek z czarną metalową skrzynią, dwa wózki z kastami, ciemno-zielony wózek mały i soczyście zielony wózek duży, wózek drabinkowy w rdzawym kolorze, drewniany wóz konny drabiniasty, duży wózek z siatkową skrzynią, duże sanie. Te wszystkie sprzęty są wykorzystywane do transportowania i zadawania paszy.
Ponadto do zadawania paszy służą: drabina drewniana i drabina aluminiowa za które wkładam siano, a do sypania zboża są wykorzystywane: dwie duże aluminiowe misy od taczek, zlew żeliwny dwukomorowy, metalowa wanna, kasty i wiadra oraz koryta w wiato-stajni, koryta na ganku i przed gankiem, paśniki metalowe na ganku.

Ponadto na gospodarstwie znajduje się czarny wózek z tworzywa do zbierania odchodów z podwórka i stajni.

Na moim gospodarstwie znajduje się również mnóstwo narzędzi gospodarczych między innymi kilka sztuk wideł do ładowania siana i słomy na strych i nakładania zwierzętom siana i ścielenia słomy oraz widły, szpadle, łopaty i szufle do obornika, zagięte widły do rozbierania bel siana, grabie i miotly do sprzątania podwórka z odchodów.

Wszystkie narzędzia są wykorzystywane w pracach gospodarskich. Wszystkie ww narzędzia były kupione do obsługi zwierząt.

Wszystkie moje skromne dotacje rolnicze inwestowałam zawsze w gospodarstwo: kupowałam wyposażenie i sprzęt niezbędny na gospodarstwie oraz narzędzia i przede wszystkim paszę na zimę! Sobie nie wyremontowałam domu, a inwestowałam w zwierzęta cały czas przez wszystkie lata! 😳

Plastikowe kasty i wiadra po podaniu zboża były chowane na strychu stajni, na strychu drewutni oraz w domu, z uwagi na to, że zwłaszcza w okresie zimowym, gdy robią się pod wpływem mrozu kruche - w momencie kopnięcia przez konia bądź zmasowanego nacisku owiec pękają. Takich połamanych kast i wiader też mam trochę. To zwierzęta je połamały podczas karmienia!

Gdy dawniej użytkowałam oba budynki w czasie kiedy drewutnia była jeszcze stajnią - to tam też było użytkowane koryto długie, masywne, betonowe, gdzie zwierzętom była zadawana pasza treściwa i siano.

W aktualnie użytkowanej wiato-stajni są dwa duże, długie kamionkowe koryta oraz przestrzeń paszowa do zadawania siana. Wcześniej była tam długa drabina wmontowana w beton za którą nakładałam siano zwierzętom.

W wiato-stajni są też liczne uwiązy dla zwierząt przy korytach. Wykorzystuję te uwiązy podczas karmienia zwierząt, aby wszystkie równomiernie jadły jeśli są tam trzymane w zamknięciu np. podczas wykotów.

Sytuacja na farmie jest dynamiczna, zmienna i wykorzystuje się takie sprzęty jakie są w danym momencie potrzebne i przydatne.

W okresie lata zwierzęta są samoobsługowe, ponieważ same pasą się na pastwiskach i piją wodę ze stawów i wodopojów dla nich specjalnie urządzonych.

Na okres zimowy kupuję zazwyczaj bele siana i sianokiszonki i są one tak poustawiane, w takich miejscach, że zwierzęta mają do nich swobodny dostęp. Konie, owce, kozy podchodzą do beli ustawionych na wybiegu, na podwórku i w stajni same sobie skubią z nich siano. Jedzą do woli. Nadmiar rozgrzebanego siana zbieram i rozkładadam w stajni w narożnikach i w paśnikach.

W roku 2017 i w roku 2018 wynajęłam trzy różne koparki w celu pogłębienia istniejących wodopojów. Operatorzy koparek pogłębili dla mnie pięć stawów i rzekę. W tych zbiornikach jest mnóstwo czystej wody.

Na moje pastwiska, do moich zbiorników z wodą przychodzą dzikie zwierzęta pić wodę. Widziałam sarny, jelenie, łosie i dziki.

W moich stawach pływają dzikie kaczki, a czasem łabędzie. W mojej wodzie w moich stawach i rzeczkach widziałam rybki i kijanki. Na wiosnę nad moimi stawami i rzekami jest głośno od rechotu żab, które lęgną się w tych zbiornikach wodnych. Ryby i zwierzęta potrzebują czystej wody, więc to, że w moich stawach pływają rybki i kijanki oraz kaczki, a duże dzikie zwierzęta przychodzą się napić - świadczy o tym, że ta woda jest zdatna do picia. Moi sąsiedzi również poją swoje zwierzęta w swoich stawach i PIW oraz wójt ich za to nie prześladuje.

Moje pastwisko jest na tyle bogate i różnorodne oraz zdrowe, że zaspokaja potrzeby wszystkich moich zwierząt całkowicie, tym bardziej, że nie koszę trawy tylko wszystko co rośnie na moich pastwiskach jest do jedzenia na bieżąco.

Dodatkowo energetyczne zboże zwierzęta dostają wtedy, gdy pracują to znaczy konie, gdy są wdrażane do treningu to wówczas dostają owies i jęczmień.

Niekiedy serwuję koniom, owcom i kozom owies również latem, gdy chcę żeby przyszły do stajni na przykład w celu odrobaczenie.

Pasza treściwa latem nie jest konieczna, jeśli koń nie pracuje, a moje konie przez całe lata miały wieczne wakacje. Dopiero, gdy były wdrażane do treningu i pod siodło to wówczas dostawały regularnie owies.

Latem moje zwierzęta śpią na łąkach, na pastwiskach, ponieważ tak wolą, mimo że mają otwartą stajnię.

Gdy moje konie śpią na pastwisku podkradam się do nich i sprawdzam im kopyta czy są zdrowe. Jak hoduję zwierzęta tutaj 18 lat to nigdy nie widziałam żeby moim koniom gniły strzałki. Również osoby, które do mnie przyjeżdżały, a które znają się na koniach - oglądały kopyta moich koni i były zdziwione, że są w takim dobrym stanie - takie zdrowe i prawidłowe.

Moje zwierzęta chodzą całą dobę po otwartej przestrzeni i dzięki temu ścierają sobie w sposób naturalny kopyta i racice.

Jednakowoż wyposażyłam moje gospodarstwo w sprzęt do korekty kopyt i racic. Gdy przyjeżdża na moje gospodarstwo koniarz, ktoś kto się zna na koniach i werkowaniu kopyt to proszę wtedy, żeby poprawił kopyta moim zwierzętom.

Konie miały strugane kopyta przez fachowca latem 2018 roku. Nie miał dużo roboty przy kopytach moich koni, ale co się dało to poprawił.

Moje konie nigdy nie miały tak przerośniętych kopyt, aby nie były w stanie chodzić. To jest niemożliwe, bo zwierzęta chodząc dużo po otwartej przestrzeni w naturalny sposób sobie kopyta ścierają. Nieustanny ruch na moich łąkach i brodzenie w moich stawach sprawia, że puszki kopytowe są czyste, a strzałki są zdrowe i nigdy nie gniją. Strzałki moich koni są czyszczone przez trawę, wodę i śnieg.

Nie praktykuje się treściwego karmienia zwierząt, które nie pracują. To nie są opasy jak świnie czy byki hodowane na mięso.

Gdybym hodowała zwierzęta na mięso, to być może bym je karmiła intensywnie zbożem.

Natomiast ja hoduję konie do zaprzęgu i pod siodło, owce na wełnę, a kozy na mleko.

Zimą wszystkie moje zwierzęta dostają zboże, ponieważ jest niska temperatura powietrza i potrzebują ich ciała wytworzyć wysoką temperaturę niwelującą skoki temperatury na zewnątrz w celu podtrzymania swojej własnej wewnętrznej energii.

Zwierzęta zimą dużo się ruszają na wybiegu, dzięki temu utrzymują swoje ciała w odpowiedniej temperaturze - ruch, intensywny ruch rozgrzewa je.

W celu dostarczenia im energii do rozgrzewającego ich ruchu są karmione energetycznym i pożywnym zbożem. Konie i inne zwierzęta, gdy się dużo ruszają zimą - rozgrzewają się tym ruchem i dzięki ruchowi utrzymują wysoką temperaturę swoich ciał i nie ulegają wyziębieniu.

Koniom i innym zwierzętom gospodarskim nie szkodzi zimą mróz, zwłaszcza jeśli mają pod dostatkiem paszy. Po prostu w okresie natężonych mrozów należy zwierzętom dawać więcej paszy objętościowej i paszę treściwą. Zwierzęta zamieniają tę paszę w wewnętrzną energię, w wewnętrzną ciepłotę ciała, która się dzięki paszy utrzymuje.

Sposób karmienia moich zwierząt jest zmienny i dostosowany do paszy, która jest przywożona. Jeżeli to są kostki siana są one składowane na poddaszach budynków gospodarczych i są one serwowane osobiście przeze mnie w różnych miejscach w stajni i na siedlisku.

Jeżeli są to bele, zwierzęta są karmione wprost na polu tam, gdzie stoją bele siana i sianokiszonki.

Po prostu udostępniam moim zwierzętom bele paszy w ten sposób, że ściągam folię bądź plandekę i zwierzęta jedzą siano bądź sianokiszonkę prosto z beli. Wyrywają sobie zębami kumaty siana i sianokiszonki wprost z beli. Po prostu jedzą wprost z beli i w tym momencie nie jest tutaj żaden paśnik potrzebny.

Gdy zwierzęta rozgrzebią taką bele na tyle, że jest co zbierać i da się zbierać, bo przecież bele przyjeżdżają mocno skręcone i zbite i nie jest łatwo taką bele rozbierać - to potem, gdy zwierzęta taką belę częściowo rozgrzebią - zbieram część tego siana i zawożę do stajni i tam jest układana w różnych paśnikach oraz narożnikach.

Jeśli używam na przykład wozu konnego to nakładam wielkie kumaty siana na ten wóz i zwierzęta sobie podchodzą do tego wozu i z niego jedzą przez drabinki. Na gospodarstwie trzeba być bardzo kreatywnym i szybko oraz sprawnie reagować na zmienne warunki atmosferyczne i paszowe.

Jeśli siano do mnie przyjeżdża w czasie kiedy są jeszcze deszcze, to jest ono stawiane na leżących kłodach drzewa i przykrywane plandekami, aby nie zgniło.

Jeśli przyjeżdża do mnie sianokiszonka to ona już jest zabezpieczona foliami i może swobodnie stać na polu.

Po ściągnięciu folii z takiej beli sianokiszonki ta bela jest zjadana przez zwierzęta szybko i na bieżąco, na tyle szybko, że nie zdąży się zepsuć, a zwłaszcza w mrozie nie ma mowy o tym żeby się zepsuła.

Jeśli przyjeżdża do mnie siano zimą, gdy jest śnieg i mróz to wtedy to siano może stać odkryte na śniegu, ponieważ zimą nie ma deszczu, który powodowałby gnicie siana.

Śnieg jest czysty i sterylny - gdy postawi się na takim śniegu bele siana są one bezpieczne i nie ulegają psuciu.

Jeśli na taką belę napada czapa śniegu, łatwo to zgarnąć na bok i odsłonić warstwę siana.

Zwierzęta też potrafią sobie rozgrzebać śnieg, żeby dobrać się do siana.

Mróz konserwuje paszę - pasza nie psuje się.
Zapasy paszy składowane w mrozie na otwartej przestrzeni są jak żywność w lodówce - zakonserwowane. Ponadto siano jest suche, więc nie ulega gniciu. Śnieg nie moczy siana, bo jest to zamarznięta woda. Suche siano nie psuje się. Suszenie trawy na siano to jest odwieczny sposób konserwacji paszy na zimę.

Zwierzęta są przez naturę wyposażone w gęste, zimowe futro, które je grzeje.
Zwłaszcza owieczki są bogato wyposażone w naturę jeżeli chodzi o ogrzewanie własne. Naturalna wełna owiec jest tak ciepła, że potrafią kłaść się bezpośrednio na śniegu i nie jest im zimno.

Gęste, grube runo na owcach potrafi również stanowić pancerz ochronny przed drapieżnikami. Gdyby moje owce nie miały grubego runa w roku 2018 gdy zostały napadnięte przez psy sąsiadów, to wówczas tych trupów byłoby więcej niż 6. Gęste runo uratowało większość moich owiec.

Noszenie grubego runa nie stanowi męczarni dla zwierzęcia i nie skraca jego życia, ponieważ baran Shrek, który nosił przez lata niestrzyżone runo przeżył wszystkie swoje krewne owce, gdyż przeciętny wiek do którego dożywają owce to jest 6 lat, a baran Shrek dzięki temu, że chodził latami niestrzyżony z 30 kilogramową warstwą runa przeżył 16 lat.

Jedyne co może zaszkodzić zwierzętom w budynkach inwentarskich to jest mokre podłoże, dlatego trzeba dbać o to, żeby to podłoże było suche, a u mnie zawsze podłoże jest suche, bo dościelam mnóstwo słomy.

Ważnym czynnikiem jest dobra wentylacja stajni, ponieważ metan wydobywający się z warstwy obornika szkodzi zwierzętom. W mojej wiato-stajni nie ma żadnego metanu, ponieważ jest całkowicie przewiewna.
Moja wiato-stajnia jest wyposażona w trzy wejścia, przez które ma dopływ świeże, ożywcze powietrze.

Moja wiato-stajnia chroni zwierzęta przed deszczem, wiatrem, Słońcem i śniegiem oraz insektami.

Natomiast jeżeli chodzi o temperaturę, to zwierzęta są biologicznie przystosowane do takich temperatur jakie panują zimą na moim gospodarstwie.

Dodatkowo należy wskazać, że moje zwierzęta nie są wydelikacone, ponieważ od lat są zahartowane w panujących na moim gospodarstwie warunkach klimatycznych.

Większość roku, właściwie cały rok - moje zwierzęta przybywają na otwartej przestrzeni. Ich organizmy są przystosowane do takiego chowu.
Moje zwierzęta funkcjonują prawie tak jak dzikie sarny i jelenie, które nie korzystają z żadnych stajni i dokarmiania zimą.

Różnica pomiędzy sarnami i jeleniami, a moimi zwierzętami gospodarskimi polega na tym, że moje zwierzęta mogą korzystać z istniejącego tutaj budynku inwentarskiego i są specjalnie dokarmiane przeze mnie zimą oraz wzywam do nich weterynarzy, kiedy jest taka potrzeba.

Na czym polega opieka weterynaryjna? Opieka weterynaryjna polega na tym, że wzywa się weterynarza, kiedy jest taka potrzeba czyli jakieś zwierzę zrani się, albo zostanie pogryzione, albo zachoruje.

Jeśli przez cały rok zwierzęta są zdrowe to nie wzywa się do zdrowych zwierząt weterynarza. To chyba logiczne, czy nie mieści się w głowie laika Elżbiety Kozłowskiej?

Jeśli ja jestem zdrowa to nie jadę do lekarza, żeby mu zawracać głowę. To chyba logiczne czy nie mieści się w głowie ignorantów typu Kozłowska?

Jeżeli chodzi o odrobaczanie i szczepienia to jest profilaktyka.
Przy czym muszę zweryfikować swoją wiedzę na ten temat po ostatnich doświadczeniach hodowlanych.
Odrobaczanie owszem jest profilaktyką, natomiast szczepienie to jest ryzyko powikłań.

Ja swoje zwierzęta odrobaczam osobiście od wielu lat, bo jako doświadczony hodowca potrafię to robić. Odrobaczam zarówno naturalnie pestkami dyni, czosnkiem i ziołami jak i sztucznymi specyfikami kupionymi od weterynarzy.

Gdy odrobaczam środkami weterynaryjnymi to jadę do lecznicy i kupuję pastę lub zamawiam pocztą od weterynarza. Po przyjeździe na gospodarstwo sama aplikuję pastę moim zwierzętom.

W roku 2018 wiosną miałam jeszcze zapasy środka na odrobaczenie z poprzednich zakupów. Odrobaczyłam tym środkiem moje owce i kozy. Ponadto zamówiłam kolejne środki na odrobaczenie.

W roku 2018 przed kradzieżą stada owiec i kóz 3 razy zamawiałam wizyty weterynaryjne na moje gospodarstwo. Miał przyjechać weterynarz Piotr Chlebus. Trzykrotnie zamawiałam u niego wizyty, ale ani razu nie przyjechał.

Przed kradzieżą stada owiec i kóz zamówiłam u niego wizytę u koni, aby je odrobaczyć i zaszczepić oraz aby przywiózł kolejną porcję środka na odrobaczenie dla owiec i kóz i pomógł mi je odrobaczyć. Chciałam odrobaczyć stada zwierząt póki był mróz i śnieg, żeby wydalone z odchodami ewentualne robaki zdechły w mrozie przed sezonem pastwiskowym.

Weterynarz pierwotnie zgodził się przyjechać - było to w momencie, kiedy nie znajdował się w Olecku tylko poza Oleckiem - na urlopie daleko u rodziny.

Potem, gdy wrócił do Olecka, do lecznicy - nagle zmienił zdanie i odmówił przyjazdu. To był ten czas, gdy Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku razem z fundacją Molosy Adopcje szykowali się do ataku na moje gospodarstwo. Oni już byli umówieni.

Z tego względu były już naciski na weterynarzy lokalnych, aby nie świadczyli mi usług na gospodarstwie, aby wygenerować haczyk pod tytułem "brak opieki weterynaryjnej". Grabież moich zwierząt to była ustawka, to było wszystko z góry zaplanowane z dużym wyprzedzeniem. Zanim zostałam napadnięta już było wokół mnie mataczone za moimi plecami. Stąd te dziwne odmowy wykonania usług weterynaryjnych.

Moje klacze zaczęły się źrebić i urodziły się dwa źrebięta. Pomagałam klaczom podczas porodu i po porodzie.

Podstawiałam źrebięta do wymion. Gdy jedno źrebię było słabsze, dokarmiałam mlekiem wydojonym osobiście od klaczy i sztucznym mlekiem przygotowanym w domu.

Na moim gospodarstwie znajdują się butelki ze smoczkami do pojenia jagniąt, koźląt, cieląt i źrebiąt oraz worek sztucznego mleka w proszku. Ten sprzęt jest zawsze gotowy i używany, gdy jest taka potrzeba.

Karmione przeze mnie źrebię nabrało sił, ale dostało biegunkę po sztucznym mleku. Wezwałam weterynarza Piotra Chlebusa z VETOLu, aby przyjechał i źrebięciu pomógł.

Piotr Chlebus po raz drugi odmówił przyjazdu, ale zgodził się sprzedać leki przeciwko biegunce i antybiotyki.

Pojechałam rowerem w mróz po lodzie 20 km i kupiłam te medykamenty, a Piotr Chlebus poinstruował mnie w lecznicy jak robić zastrzyki domięśniowe. Już kiedyś takie zastrzyki robiłam kozie i podobne krowie, ale to było dawno i nie pamiętałam. Chlebus dokładnie wytłumaczył mi jak to zrobić prawidłowo i tak zrobiłam.

Po powrocie podałam do pyska leki oraz zrobiłam zastrzyk domięśniowy. Podczas pierwszego zastrzyku dałam radę sama to zrobić - po prostu położyłam źrebaka na podłogę i mu antybiotyk wstrzyknęłam, natomiast następnym razem nie dał mi się położyć i musiałam poprosić Niemkę, żeby przytrzymała źrebaka. To był ogierek Dar. Niemka przytrzymala mi źrebiątko.
Wszystkie zastrzyki podałam prawidłowo i źrebak wyzdrowiał.

Podczas tej samej wizyty w lecznicy, gdy ja tam byłam kupiłam też szczepionki dla psów i środki na odrobaczenie psów i kotów. Środki na odrobaczenie owiec, kóz i koni zamówiłam, bo nie było ich wtedy na miejscu.

Gdy psy sąsiadów zagryzły mi 6 owiec na podwórku - zadzwoniłam do weterynarza Chlebusa i prosiłam żeby przyjechał i zrobił obdukcję. Odmówił przyjazdu po raz trzeci, ale powiedział mi, że jest małe prawdopodobieństwo, że te psy miały wściekliznę, ponieważ w naszym rejonie nie odnotowano od wielu lat przypadku wścieklizny.

Sugerował, że to mięso zagryzionych owiec nie może być zakażone przez wściekliznę i będzie bezpieczne do jedzenia. Zanim porąbałyśmy te zagryzione owce na kawałki by nakarmić psy i koty, zawiadomiłam policję, w tym dzielnicowego o incydencie na moim podwórku, podczas którego zostało zagryzione 6 owiec.

Dzielnicowy nie od razu się pojawił, ponieważ w dniu w którym z nim rozmawiałam przez telefon był wstawiony. Niewyraźnie bełkotał przez telefon, a w tle było słychać odgłosy libacji.

Przyjechał po kilku dniach, ale nie było to dużym problemem, ponieważ był mróz i owce nie psuły się.

W międzyczasie napuścił na mnie Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku, ale nie zgodziłam się żeby mnie nękali, bo im nie ufam. W roku 2017 inspektor Salamon z tego inspektoratu wystawił fałszywą opinię na mój temat, która posłużyła GOPSowi do założenia mi sprawy psychiatrycznej, więc byłam na niego wściekła i nie chciałam typa na oczy oglądać. Poza tym w roku 2017 miało miejsce kilka kontroli i najść PIWu.

Podczas jednego z najść inspektor Kornel Laskowski straszył mnie, że zabierze mi konie, bo nie miały paszportów. Usiłował zmusić mnie do wyrobienia koniom bardzo kosztownych paszportów.

Ja się na to nie mogłam zgodzić, bo po pierwsze pracownica GOPS-u powiedziała mojej Mamie, że ja będę zamknięta w domu dla bezdomnych lub psychiatryku na wniosek GOPSu, a moje zwierzęta będą skonfiskowane przez służby, więc nie chciałam im ułatwiać wywożenia moich koni, bo nie wolno wywozić koni bez paszportów.

Złodzieje jednak wywieźli konie bez paszportów, ale w roku 2019. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku ukarał mnie mandatem w wysokości 500 zł za brak paszportów koni, ale fundacji, która wywiozła moje konie nielegalnie bez paszportów nie ukarał.

Fundacja więzi moje konie od 8 kwietnia 2019 roku i przez ten czas nie wyrobiła im paszportów. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku odmówił ukarania fundacji za przetrzymywanie koni bez wymaganych przepisami paszportów.
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku stosuje podwójne standardy: traktuje mnie parszywie, a fundację pobłażliwie.

Według istniejących przepisów transportowanie koni bez paszportów grozi mandatem, a fundacja wywiozła moje konie i nie została ukarana mandatem.

Nie było podstawy w do wywiezienia zwierząt 2 maja 2018 roku jak i 8 kwietnia 2019 roku. W obu datach zwierzęta nie były zagrożone utratą zdrowia i życia, ani żadne zwierzę nie było w stanie agonalnym, ani wymagającym natychmiastowej operacji czy innego pilnego zabiegu.

Internetowe pogróżki wywiezienia moich koni dostawałam przez internet od kilku lat choć w całym tym okresie nie było ani jednego dnia kiedy moje konie były zagrożone utratą życia na mojej farmie. Oczywiście nigdy w żaden sposób nie znęcałam się nad moimi zwierzętami. Po co i dlaczego miałabym to robić??!

Przez te lata kiedy grożono mi konfiskatą moich zwierząt byłam opluwana i pomawiana przez ludzi prowadzących profil na Facebooku wymierzony stricte we mnie o nazwie Rancho Romantica de syf.

Elżbieta Kozłowska współpracuje z tym profilem, z tymi ludźmi. Zarówno ona jak i ci ludzie za pośrednictwem internetu, za pośrednictwem Facebooka, profilu Rancho de syf na Facebooku - pomawiają mnie o różne nieprawdziwe rzeczy i robią to ustawicznie łącznie od 8 lat, od 2012 roku.

Elżbieta Kozłowska, która okradła moje gospodarstwo ściśle współpracuje z tym profilem. Wszelkie pomówienia i manipulacje, które ona wykorzystała przeciwko mnie pochodzą z tego profilu.

Elżbieta Kozłowska okradła mnie na podstawie oszczerstw generowanych przez stronę Rancho Romantica de syf na Facebooku.

Również inspektorzy Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku nachodzili moje gospodarstwo na podstawie donosów wysyłanych przez tę stronę.

Aby nadać ramy prawne oszczerstwom produkowanym przez stronę Rancho de syf, Elżbieta Kozłowska wywiozła moje zwierzęta, otruła i zagłodziła zwierzęta osobiście bądź poprzez swoje instrukcje podawane "opiekunom" oraz sfałszowała dokumentację weterynaryjną, aby mnie wrobić.

Domagam się ścigania tej bandytki i surowego jej ukarania.

Hoduję zwierzęta od 18 lat i nigdy żadne zwierzę nie zamarzło mi, nawet w największe, trzaskające mrozy.

Podstawa to dużo dobrej paszy i dużo ruchu.

Bogata pasza zimą i dużo ruchu sprawia, że zwierzęta są w znakomitej kondycji.

Zimą, kiedy jest zimno i ponuro, bardzo ważne jest by zwierzęta łapały wszelkie promienie słoneczne docierające na farmę.

W mroźne, ale słoneczne dnie konie i inne zwierzęta ustawiają się na dworze w ten sposób, żeby absorbować padające ze Słońca na ich ciała ciepło.
W ten sposób dogrzewają się. Słońce buduje naturalną odporność zwierząt i wspomaga trawienie.

W hodowli zwierząt stosuje się tak zwaną wysoką ściółkę. Wysoka ściółka polega na tym, że nie usuwa się całego obornika ze stajni w okresie zimowym, tylko dościela się świeże warstwy na wierzch.

Ma to na celu wytworzenie ciepłej warstwy podłoża, ciepłego podłoża ogrzewajacego leżące zwierzęta od spodu, od podłogi.

Taka gruba warstwa obornika przykryta czystą suchą warstwą ściółki sprawia, że zwierzęta leżą na suchym i czystym podłożu, które dodatkowo jest od spodu podgrzewane przez ciepłą warstwę ubitego obornika, dzięki temu zwierzętom jest cieplej. W warstwie ubitego obornika zachodzą procesy chemiczne, które wytwarzają ciepło.
To ciepło sprawia, że zwierzęta leżą na ogrzewanej podłodze.

W roku 2018 wiosną grubej warstwy obornika nie miałam wcale, ponieważ wszystko to co było w stajni to była sucha ściółka.

W chowie otwartym, gdzie zwierzęta często wychodzą ze stajni - załatwiają się one poza stajnią i wówczas w stajni jest bardzo czysto.

Karmienie zwierząt na wybiegu, oraz pojenie zwierząt na polu, sprawia to, że załatwiają się one na zewnątrz stajni i dzięki temu w stajni jest bardzo czysto.

Wykopanie wodopojów dla moich zwierząt kosztowało mnie kilka tysięcy zł i twierdzenie fundacji, że ja się znęcam nie podając wody zwierzętom to jest bezczelne kłamstwo, bezczelne oszczerstwo. 😡

Elżbieta Kozłowska z premedytacją składa fałszywe zeznania na moją szkodę. Ta kobieta nie była świadkiem tego abym zabraniała zwierzętom picia wody z moich wodopojów, a pomawia mnie o nie podawanie wody zwierzętom.

Wykopanie przeze mnie kilku stawów wypełnionych czystą wodą i łatwo dostępnych dla moich zwierząt to jest właśnie podawanie wody.

Zwierzęta mają podaną na polu wodę w 13 miejscach. Są to trzy rzeczki w tym jedna uznana za rzekę regularną i opisana na mapach geodezyjnych jako Struga Cichy, oraz 10 stawów śródpolnych rozmieszczonych na terenie mojego gospodarstwa na każdym pastwisku.

Dodatkowo do gospodarstwa jest doprowadzona woda wodociągowa. Jednak woda znajdująca się na polu w stawach jest zdrowsza, bo nie zawiera szkodliwego chloru.
Woda wodociągowa zawiera związki chemiczne między innymi chlor, które są szkodliwe dla zwierząt i ludzi. Zwierzęta wolą pić naturalną, czystą wodę ze stawów i rzek.

Ja mam więcej naturalnej wody na moim gospodarstwie niż ma Wąsewicz, który swoje stado bydła od lat trzyma w zamknięciu, bez dostępu do światła naturalnego i pastwisk.

Jego bydło jest bardzo chorowite w tych sztucznych warunkach utrzymania jakie on stosuje, co skutkuje tym, iż co rusz podjeżdża do jego obory wóz utylizacyjny zabierający zwłoki jego padłych krów i cieląt.

Hodowca Tomasz Sawicki, który hoduje swoje stado bydła bardziej w zgodzie z naturą - to znaczy wypuszcza je na pastwiska w okresie letnim - ma stado znacznie zdrowsze.

Według opinii weterynarzy z którymi rozmawiałam, hodowla Wąsewicza jest bardzo chorowita, a hodowla Sawickiego ma się znacznie lepiej.

U Wąsewicza weterynarze mają duży zarobek, bo tam ciągle coś chore jest.
U Wąsewicza ciągle są aplikowane ogromne ilości antybiotyków na to jego stado. To jest wynik wadliwej hodowli, wadliwego sposobu utrzymania, który nie zapewnia właściwego dobrostanu zwierząt.

Natomiast u mnie zwierzęta są hodowane całkowicie w zgodzie z naturą i to im najlepiej służy.

Domagam się ukarania Kozłowskiej za składanie fałszywych zeznań na moją szkodę i nękanie mojego gospodarstwa, mnie i moich zwierząt. Ta kobieta na podstawie jej oszczerstw okradła mnie ze wszystkich moich zwierząt i doprowadziła do zagłady większości z nich!!!

Ja zapewniam dobrostan moim zwierzętom od 18 lat, ponieważ nieodzownym elementem dobrostanu zwierząt jest ruch na świeżym powietrzu, oddychanie masami świeżego powietrza bogatego w tlen oraz bycie naświetlanym promieniami słonecznymi budującymi naturalną odporność zwierząt i sprzyjającymi przemianie materii.

Pani sędzia Janeczek rozumie, że oddychanie tlenem jest niezbędnym elementem zachowania dobrego samopoczucia i zdrowia, bo sama chodzi bez maseczki, która utrudnia oddychanie.

Naturalnym środowiskiem zwierząt jest otwarta przestrzeń zapewniająca Słońce, ruch i świeże powietrze, a nie zamknięte, duszne budynki.

Zwierzęta ewoluowały w otwartej przestrzeni i są z nią zharmonizowane, a ich zdrowie i prawidłowy rozwój jest uzależniony od otwartej przestrzeni.

Zdrowie i dobra kondycja zwierząt jest zależna od funkcjonowania w otwartej przestrzeni dostarczającej zwierzętom świeżego tlenu, życiodajnych promieni słonecznych oraz możliwości bycia w energicznym ruchu, który stymuluje prawidłową pracę wszystkich organów wewnętrznych zwierzęcia.

Przedmiotem najscia fundacji po południu 2.05.2018 roku nie było sprawdzenie czy mam paszę i sprzęt do zadawania paszy. Nie pytano mnie o kasty, wiadra i paśniki.

Podczas popołudniowego najścia brał w nim udział inspektor Kornel Laskowski, który nie sporządził protokołu z tych czynności i nie okazał mi do wglądu. Kornel wprowadził Kozłowską na moją posesję bez mojej zgody.

Biegły, który wystawił swoją opinię na zlecenie prokuratora, nie badał warunków chowu na moim gospodarstwie, ani nie pytał mnie o nie.
Wystawił nierzetelną, niewiarygodną opinię zaocznie, na podstawie fałszywych zeznań Kozłowskiej.


Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle, Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, https://zwierzetaindianki.blogspot.com/ https://www.instagram.com/izabella_redlarska/ www.garnek.pl/indianka/a https://www.youtube.com/channel/UCIlzDct8mElB9sC4COYsTqQ?view_as=subscriber

Izabella INDIANKA Redlarska

Dyskryminacja niezaszczepionych?! Rząd szykuje się do represji || JAKA J...

piątek, 11 grudnia 2020

Posłowie nie róbcie zamachu na rolników!

Posłowie Sejmu RP, żryjcie sobie te swoje poselskie frukta, ale nie ingerujcie w życie rolników! Dajcie nam żyć!

Nie róbcie zamachu na żywicieli polskiego narodu, bo gdy zniszczycie polskie rolnictwo, to w wasze ślipia zajrzy GŁÓD. 😐

Kasty na wodę i zboże

Na gospodarstwie od wielu lat są używane kasty na wodę i zboże.

Fundacja kłamie, że na moim gospodarstwie nie było kast do pojenia i karmienia zwierząt.

Poza 20 kastami kupiłam tez 50 wiader i wiaderek oraz 2 metalowe paśniki i 4 koryta z tworzywa plus 10 podajników do soli.

czwartek, 10 grudnia 2020

Wniosek dowodowy nt czystości w stajni

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

Wniosek dowodowy nt czystości w stajni

Wnoszę o przyjęcie wyjaśnień do zeznań Niemki z dnia 9.12.2020 w sprawie II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek na temat zachowania czystości w stajni i pojenia zwierząt oraz ogólnego dobrostanu panującego na mojej pięknej, naturalnej farmie oraz stosowanych metod hodowli.

Jestem naturalistyczną, doświadczoną hodowczynią hodującą zwierzęta w sposób naturalny od 18 lat.

Daję moim zwierzętom dużo wolności co sprzyja rozwojowi ich samodzielności i zaradności. Mój wybór sposobu hodowli opieram na wieloletnim doświadczeniu i obserwacji moich zwierząt. Zauważyłam, że najlepiej służy zwierzętom duża autonomia i wolność oraz samodzielność. Wtedy najlepiej się chowają i rozwijają oraz są spełnione i szczęśliwe.

Ponadto fakt, iż sama hoduję tak wiele zwierząt i różne ich gatunki jednocześnie, sprawia, że moje hodowle muszą być tak zorganizowane, by w razie mojej choroby zwierzęta dały radę przetrwać ten okres beze mnie.

Stąd swobodny dostęp do paszy i wody. Zwierzęta same pobierają dostarczoną im paszę w postaci bel sianokiszonki i siana ustawionych na wybiegu i
podwórku oraz piją wodę z wiecznie czynnego wodopoju znajdującego się na polu obok rzeki o nazwie wg map ewidencyjnych Struga Cichy, a mojej nazwie Nil (nazwa z uwagi na skłonność do zalewana pól na wiosnę).

Gdy kupiłam moje pierwsze konie Indianę i Hossę kilkanaście lat temu - nie umiały pić ze strumienia. Najpierw przez pierwsze lata poiłam je z wiader. Gdy było mi za ciężko chodzić z wiadrami ze strumienia do stajni, gdzie kiedyś były zamykane konie, postanowiłam nauczyć je pić ze strumienia.

Zaczęłam konie uczyć pić samodzielnie z natury. Przyprowadzałam je do strumienia. Nie piły wody ze strumienia nauczone od dziecka pić z wiader. Nawet nie potrafiły zgiąć nóg by napić się ze strumienia. Ignorowały strumień.

Musiałam do wiader nabrać wody i postawić obok strumienia. Wtedy piły.

Zaczął się proces nauki picia ze strumienia:

Codziennie przyprowadzałam klacze do strumienia i nabierałam dla nich wody do wiader. Piły tylko z wiader.

Zaczęłam wstawiać wiadra z wodą do strumienia.

Klacz Hossa stała nad strumieniem pokracznie i z lękiem próbowała napić się wody z wiadra wstawionego w strumień. Bała się wstawić kopyto do strumienia. Bała się strumienia.

Wiadro musiało stać na lądzie, aby z niego piła. Zanim kupiłam Hossę, klacz przez kilkanaście lat była trzymana w boxach i piła tylko z wiader. Picie z natury było jej obce.

Z każdym pojeniem stopniowo odsuwałam wiadro od brzegu strumienia i wstawiałam je głębiej w strumień. W końcu bojaźliwy koń zaczął niepostrzeżenie wchodzić w strumień by pić wodę z wiadra.

Gdy klacz Hossa przemogła lęk przed strumieniem: przed bieżącą wodą płynącą w strumieniu - w którymś momencie zaczęła nieśmiało pić wodę wprost ze strumienia.

Z Indianą poszło szybciej i łatwiej.
Dość szybko zgięła kolana by pochylić się nad strumieniem i napić z niego wody.

Oczywiście drżały obie klacze nad tym strumieniem przez pierwsze próby, a zwłaszcza stara Hossa.

Potem z każdym kolejnym pojeniem ze strumienia nabierały pewności siebie.
Po pewnym czasie zaczęły pewnie wchodzić w strumień by napić się wody.
Zaczęły uwielbiać wchodzenie kopytami do strumyka, zwłaszcza w upalne dnie.
Z czasem nauczyły się rozbijać lód kopytami zimą, gdy część strumyka lub stawu była przymarznięta, choć strumyk nigdy całkowicie nie zamarzał.

Podobnie nauczyłam pić wodę z wodopoju kozy i owce.

Młode konie, owce i kozy rodzące się na mojej farmie już od źrebięcia, jagnięcia i koźlęcia są uczone picia z natury.
Chodzą razem z matkami do naturalnego wodopoju i naśladując matki piją wodę ze stawu, który im wykopałam. Piją wodę ze wszystkich zbiorników wodnych na moim polu, których mam 13: 3 rzeczki i 10 stawów.
5 stawów i 1 rzekę pogłębiłam wynajętymi koparkami.

Dzięki mojej organizacji hodowli, moje konie i inne zwierzęta uczone od małego picia wody z wodopoju są samodzielne i do woli napite.
Nie ma mowy o odwodnieniu!!!

Podchodzą do wodopoju po kilka, kilkanaście razy dziennie i piją ile chcą do woli. Zwierzęta piją wodę także w nocy. Znają ścieżki na pamieć. Wiedzą gdzie iść.

Mój sąsiad Stefan Zysk by poić swoje krowy ze swojego stawu rozbija lód w stawie siekierą co rano. Ja mam łatwiej, bo mój wodopój nigdy całkowicie nie zamarza. Zawsze jest dostęp do bieżącej wody.

To u Stefana nauczyłam się karmić moje bydło z bel stojących na śniegu. On tak karmi swoje bydło od lat. To dobry, wypraktykowany, skuteczny sposób. Zwierzęta jedzą siano wprost z beli. On swoich beli nie przykrywa, bo ma ich dużo i nie szkoda mu, że zewnętrzna warstwa się zepsuje.

Pierwszy raz tak karmiłam moje bydło, gdy byłam chora i nie mogłam wstać. Dało radę przetrwać moją chorobę. Było to lata temu. Po prostu wypuściłam zwierzęta z budynków i one same się pasły z bel i poiły ze strumienia.

Przed laty zauważyłam też, że moje konie nie cierpią być zamknięte w stajni. Zawsze, gdy podczas karmienia otwierałam stajnię, żeby im wnieść siano i wodę - uciekały na zewnątrz i nie chciały wracać.

W którymś momencie przestałam zamykać drzwi. Wtedy konie wchodziły sobie do stajni, kiedy chciały i kiedy się wyhasały na zewnątrz. Konie ze zmiany były zadowolone, więc tak to zostawiłam.

Ja bele kupuję, więc szanuję i zabezpieczam tę paszę. Jeśli magazynuję siano na zewnątrz, przykrywam każdą belę plandeką.

Gdy kupuję sianokiszonkę, ona już jest zabezpieczona folią.

Gdy zwierzęta zimą wychodzą ze stajni, gdzie leżały, i idą do wodopoju, po drodze wydalają mocz i odchody.

Po napiciu się wody także wydalają mocz i odchody na polu.

Po napiciu się wody, dodatkowo spacerują i brykają po polu, gdzie wydalają odchody i mocz.

Na wybiegu za drewutnią lub na podwórku stoją bele sianokiszonki lub siana. Zwierzęta otaczają bele i jedzą z nich paszę. Jedzą do woli. Jedzą tak długo, aż się najedzą.

Gdy zwierzęta pasą się na dworze, na dworze wydalają odchody i mocz.

Wracają do stajni już wykupczone i wysikane. Kładą się na czystej, suchej ściółce. W ten sposób moja stajnia jest najczystszą stajnią w Polsce, co się zakutym łbom z fundacji i innych terrorystycznych służb nie mieści.

Gdy zwierzęta rozgrzebią siano i sianokiszonkę na dworze, zabieram nadmiar do stajni, gdzie im rozkładam w korycie, w narożnikach i w ustawionych paśnikach. Jako paśniki są wykorzystywane: taczki, wózki, misy, kasty, wóz konny drabiniasty, drabiny oraz kupne paśniki drabiniaste.

Bobki owiec i kóz w niewielkiej ilości rozsiewane w stajni giną w przestworzach słomy i są niewidoczne.

Jeśli w którymś miejscu zrobi się bardziej brudno i mokro wtedy zbieram ten nawóz razem ze słomą i wywożę do ogrodu, a pozostałą ściółkę prześcielam i jeśli jest to konieczne dościelam świeżą warstwę.

Natomiast pączki koni są tak duże i widoczne, że zbieram je codziennie do wiadra bądź do taczki i wynoszę lub wywożę do ogrodu.

Ja zwierzęta trzymam na wysokiej ściółce to znaczy nie jest całkowicie ona usuwana przez zimę tylko dopiero latem. Gruba warstwa ściółki dobrze zabezpiecza zwierzęta. Jeśli pod wierzchnią, suchą warstwą ściółki znajduje się głębsza mokra i brudna od nawozu, to ta głębsza warstwa fermentuje wytwarzając dodatnią temperaturę, co sprawia, że ta ściółka podgrzewa od spodu zwierzęta, które na niej leżą.

Kozłowska tyle wie, bo u innych rolników toleruje sam gnój w stajni bez grama ściółki.

Czepianie się oszustki z fundacji Molosy Adopcje do mojej czystej stajni to hipokryzja i zakłamanie.

Moje filmy i zdjęcia wykonane na mojej farmie w dniu kradzieży zwierząt 2 maja 2018 roku pokazują dobitnie jak czysto było w mojej stajni i jak bardzo kłamie Elżbieta Kozłowska.

Codziennie też sprzątam odchody koni na podwórku. Zimą odchody zamarzają także ładuję w całości taki zestaw pączków do taczki i wywożę do ogrodu na kompost, natomiast w miesiącach, gdzie temperatura jest dodatnia grabię podwórko grabiami i zamiatam miotłą ryżową także jest idealnie czysto.

Warto tutaj zaznaczyć, że mimo iż wszystkie zwierzęta mają swobodny dostęp do stajni wymoszczonej czystą, puszystą ściółką - często owce układają się całym stadem pokotem na podwórku. Mają grube futra i jest im ciepło. Potrafią położyć się wprost na śniegu.

Konie i kozy mają krótsze i mniej ciepłe futra, więc zimą wolą śpać w stajni na ściółce.

Wiosną, latem i jesienią wszystkie zwierzęta śpią na łąkach - na trawie.
Latem do stajni wchodzą konie tylko po to, żeby schować się przed Słońcem, muszkami i gzami, oraz aby ochłodzić się, ponieważ w kamiennej stajni jest kilka stopni mniej niż na zewnątrz.

Zimą w stajni zbieram z wierzchu ściółki nawóz i wyrzucam przez okno do ogrodu lub wywożę taczką do ogrodu na kompost.

W moim ogrodzie założyłam 6 dużych kompostów.

W mojej stajni jest czysto i przewiewnie oraz nie ma trującego metanu.

Moja wiato-stajnia jest przewiewna: posiada trzy wejścia zawsze otwarte.
Cyrkulacja powietrza jest całodobowa.

Moje zwierzęta są tak hodowane i w tych warunkach zahartowane od lat.
W okresie zimowym wytwarzają długie, gęste, ciepłe futra, które chronią je przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi.

Codzienny ruch na świeżym powietrzu w każdą pogodę powoduje to, że rozgrzewają się w trakcie ruchu oraz dostają odpowiednią dawkę tlenu, a ich organy wewnętrzne dzięki takiemu stylowi chowu pracują prawidłowo i zwierzęta chowają się zdrowo i nie chorują. Nie są im potrzebne żadne szczepionki.

Duże znaczenie dla prawidłowego dobrostanu psychicznego moich koni owiec i kóz ma to że przebywają one razem w swoim stadzie w którym czują się najlepiej.

Emocjonalne psychiczne potrzeby moich zwierząt są zaspokajane podczas żywych kontaktów z przedstawicielami swojego gatunku jak i też gatunków współhodowanych razem.

Moje konie są odważne i dzielnie - nie boją się lisów, psów, ani wilków - potrafią je zaatakować.

Moje owce i kozy chętnie pasą się w pobliżu koni. Czują się bardziej bezpieczne.

Mój styl chowu jest idealny, ponieważ zwierzęta mają mnóstwo wolności i urozmaicenia.

Żywe kontakty pomiędzy przedstawicielami tego samego gatunku jak i gatunków współhodowanych bardzo ubogacają ich życie i sprawiają że zwierzętom u mnie żyje się ciekawie i są szczęśliwie.

Mój sposób chowu także wzmaga inteligencję u zwierząt. Moje konie są bardzo mądre, a zwłaszcza moja najstarsza klacz Indiana.

Moja klacz Indiana wychowuje pozostałe młode konie i sprawuje nadzór nad stadem.

Gdy źrebięta i młode konie próbują bryknąć na cudze pole - moja klacz je zatrzymuje. To bardzo mądra i wartościowa klacz.

Jeśli czasem się zdarzyło, że moje konie bryknęły na cudze pole - szłam po nie bez linki i po mojej perswazji wracały ze mną z powrotem na moje pastwisko, a klacz Indiana mi w sprowadzaniu koni pomagała. Stado szło za mną jak wierne, posłuszne psy.

Kozłowska kłamie, że moje konie to zdziczałe zwierzęta. Są one całkowicie oswojone i słuchają mnie.

Moje konie to wspaniałe zwierzęta, to moje skarby, a dla Elżbiety Kozłowskiej to jest towar. 😡

Kozłowska wywiozła konie z mojej łąki na swoją łąkę, by wystawić za to gigantyczny rachunek na kilkadziesiąt tysięcy. Słone rachunki to jest prawdziwy cel grabieży cudzego dobra.

Tutaj nie chodzi o ratowanie zwierząt - moje zwierzęta nie wymagały ratowania - wszystkie były zdrowe w dniu pierwszej i drugiej grabieży zwanej obłudnie "interwencją".

Ja proszę posłów Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o interwencję w sprawie wadliwej Ustawy o Ochronie Zwierząt, która jest przykrywką dla zorganizowanych grup przestępczych do okradania bezbronnych rolników i innych Hodowców zwierząt.

W każdym powiecie w Polsce mogą się zdarzyć urzędnicze mendy pazerne na cudze mienie. Lokalne układy mają to do siebie, że wytypowana ofiara nie ma szans, ponieważ w małych miejscowościach sądy są skorumpowane, powiązane towarzysko i zawodowo z lokalnymi szyszkami, z lokalnymi urzędnikami.

W takim korupcjogennym środowisku dochodzi do gigantycznych przekrętów, takich jak w moim przypadku, gdzie zmówione, podstawione osoby składają fałszywe zeznania na moją szkodę po to, żeby pozbawić mnie majątku i wolności.

Ustawa o ochronie zwierząt nie może dopuszczać do konfiskaty zwierząt bez wyroku sądu. Konfiskata zwierząt bez wyroku sądu to jest kara bez wyroku to jest barbarzyństwo, to jest bezprawie.

Argument, że 80% konfiskat zwierząt kończy się wyrokiem dla właściciela zwierząt nie oznacza tego, że właściciel był winny znęcania się, lecz oznacza to tylko tyle, że wywóz zwierząt przed wyrokiem umożliwia skuteczne manipulacje materiałem dowodowym oraz mataczenie w sprawie przez fundacje oraz powiązane z nimi służby - tak jak w moim przypadku.

Zdawanie się na sprawiedliwość sądową to jest naiwność, ponieważ nie istnieje żadna sprawiedliwość sądowa. Sędziowie postkomunistycznych sądów nie są uczciwi - brakuje im sumienia i moralności. Wydają skrajnie krzywdzące, nikczemne wyroki i nie mają z tym żadnego problemu.

Polski rolnik, polski hodowca zasługuje na ochronę prawną. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej musi zapewnić polskim rolnikom i polskim hodowcom oraz innym właścicielom zwierząt ochronę prawną w postaci odpowiednio skonstruowanej ustawy.

Sejmowi nie wolno zostawiać losu rolników i Hodowców w rękach postkomunistycznych sędziów.
Konfiskata cudzego dorobku życia to barbarzyństwo.
Zostawianie losu rolników i Hodowców Polskich w rękach postkomunistycznych barbarzyńców to okrucieństwo.

W sezonie zimowym 2017/2018 owce matki kocące się miały zorganizowany duży box, w którym były trzymane razem z młodymi i były karmione sianem serwowanym im w paśnikach i pojone wodą z wiader i w kastach.

Rodzące się młode wycierałam słomą do sucha i podstawiałam pod wymiona do matek. Jeśli któreś młode urodziło się słabsze, brałam jagnię do domu i poiłam sztucznym mlekiem z butelki. Po wzmocnieniu, jagnię wracało do matki.

W mojej karierze hodowlanej odebrałam dziesiątki porodów różnych gatunków zwierząt i pomagałam matkom i młodym wszystkich gatunków zwierząt, które u mnie na farmie hoduję.

Obrzydliwe pomówienia fundacji nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Jak organy będą prześladować hodowców tak jak mnie prześladują to doprowadzą do całkowitego zaniku hodowli zwierząt w Polsce i kiedyś w wasze zimne, gadzie oczy zajrzy głód.

Izabella INDIANKA Redlarska