niedziela, 23 stycznia 2022

Prawo a moralność na przykładzie Ustawy o Ochronie Zwierząt

Prawo a moralność 
na przykładzie naruszenia moralnego prawa do własności przez Ustawę o Ochronie Zwierząt
autorka eseju: Izabella Redlarska, Rzecznik Praw Hodowcy
 
Ustawa o Ochronie Zwierząt została napisana pod dyktando lobby fundacji pro-zwierzęcych utrzymujących się z grabieży zwierząt właścicielskich - to tłumaczy jej skrajność i rażące naruszenie naturalnego i moralnego prawa rolników i hodowców do ich własności. 
Według prawa naturalnego, które jest wyższe niż prawo państwowe, oraz stanowi wyznacznik dla posłów, aby opracowywali ustawy zgodnie z prawem naturalnym – każda państwowa ustawa powinna być zgodna z prawem naturalnym człowieka. 
 
Nasza Konstytucja jest oparta na prawie naturalnym i moralnym. Nasze demokratyczne państwo jest oparte na prawie naturalnym i moralnym. Prawo naturalne stanowi podwaliny naszego systemu prawnego oraz istnienia naszego państwa. Celem istnienia naszego państwa jest zabezpieczanie narodu przed wszelkimi zagrożeniami. Nasza Konstytucja określa kanony prawa, według których powinny być tworzone nowe ustawy. Wszelkie ustawy niższego rzędu, a każda ustawa poza ustawami zgromadzonymi w Konstytucji są ustawami niższego rzędu – winny być opracowywane w zgodzie z Konstytucją i Konstytucją powinny się kierować. 
 
Totalitaryzm, do którego należą takie ustroje jak faszyzm i komunizm są prawnie zabronione w Polsce, zaś Ustawa o Ochronie Zwierząt zawiera wśród swoich przepisów bezprawny, komunistyczny przepis dopuszczający do plądrowania gospodarstw rolnych, oraz innych hodowli w Polsce, co woła o pomstę do Nieba. 
 
Wszak każdy człowiek rodzi się z przyrodzonymi mu prawami: do życia, do wolności, do zaspokajania swoich potrzeb życiowych w tym żywieniowych, prawa do posiadania bezpiecznego domu, prawa do bezpieczeństwa oraz prawa do posiadania majątku, w tym zwierząt, prawa do równego i uczciwego traktowania. 
 
Prawodawca pisząc tę ustawę nie uszanował podstawowych praw człowieka hodowców i rolników, w szczególności prawa do własności prywatnej oraz prawa do uczciwego procesu, a przecież prawodawca jest zobowiązany, aby zabezpieczyć prawa mniejszości kulturowej, jaką są rolnicy i hodowcy, którzy od zarania ludzkości hodują zwierzęta, co wiąże się nie tylko z ogromem pracy i poświęcenia, jakie hodowle wymagają od swoich hodowców, ale także z etosem hodowcy i rolnika, który Ustawa o Ochronie Zwierząt obraża, zakładając z góry, że każdy rolnik to przestępca, nie zasługujący na wysłuchanie w sądzie, zanim się mu wyrządzi wielką krzywdę, jaką jest konfiskata jego zwierząt, które stanowią jego osobisty majątek i dobro. 
 
Ustawa o Ochronie Zwierząt dopuszcza grabież prywatnego majątku rolnika i hodowcy o każdej porze dnia i nocy, bez uprzedzenia i bez prawa do obrony. 
 
Wywożone są zwierzęta właścicielskie przez organizacje zorientowane na korzyści materialne i finansowe z tytułu przejęcia cudzych zwierząt. Organizacja kradnie cudze zwierzęta, wywozi je na drugi koniec Polski, ukrywa przed właścicielem, manipuluje zwierzętami, które stanowią materiał dowodowy dla sądu, i na bazie zmanipulowanego materiału dowodowego fabrykuje dokumentację przeciwko właścicielowi zwierząt, aby wyłudzić od niego gigantyczne pieniądze za bezprawne przetrzymywanie zwierząt. 
 
Także rolnicy i hodowcy nie mieli nic do powiedzenia odnośne zawartości tworzonej przeciwko im groźnej ustawy. Nie zostali wysłuchani. Nie zostali dopuszczeni do debaty i tworzenia tejże ustawy. 
Pozwolono, by mniejszość składająca się z fundacji pro zwierzęcych narzuciła większości składającej się z rolników i hodowców oraz innych właścicieli zwierząt - swoją uprzywilejowaną pozycję i pozbawiła większość jej naturalnego prawa do bezpiecznego posiadania zwierząt i swobodnego gospodarowania nimi. 
 
Ustawa ta stawia bezzasadne przywileje fundacji pro zwierzęcych ponad podstawowe prawo człowieka, którym jest prawo własności. Prowadzi to do sytuacji, że fundacje bezwzględnie plądrują polskie gospodarstwa w środku nocy wywożąc na łapu capu zwierzęta w brutalnym, niehumanitarnym transporcie i doprowadzając do ich licznych zgonów, co kłóci się z formalną ideą tejże ustawy, która formalnie miała służyć do ratowania zwierząt, a nie zadawania im szczególnego bólu i poddawana torturom, czego dopuszczają się patologiczne fundacje dążące za wszelką cenę do przejęcia cudzej własności. 
 
Faktycznym celem większości ekoterrorystycznych fundacji nie jest ratowanie zwierząt, lecz pet biznes przynoszący właścicielom fundacji ogromne korzyści materialne i finansowe. Oni z tych grabieży żyją jak pączki w maśle. Pasożytnictwo fundacji odbywa się na koszt właścicieli zwierząt oraz gmin, a także naiwnych darczyńców.
 
Ustawa o Ochronie Zwierząt w aktualnej formie narusza Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej w punkcie dotyczącym prawa do własności. 
 
„Art. 64. Prawo do własności
Dz.U.1997.78.483 - Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 r.
1. Każdy ma prawo do własności, innych praw majątkowych oraz prawo dziedziczenia.
2. Własność, inne prawa majątkowe oraz prawo dziedziczenia podlegają równej dla wszystkich ochronie prawnej.
3. Własność może być ograniczona tylko w drodze ustawy i tylko w zakresie, w jakim nie narusza ona istoty prawa własności."
 
 
 
 

piątek, 7 stycznia 2022

Amerykańska firma nielegalnie wpływa na wybory w Polsce

Wczoraj Facebook usunął konto Konfederacji. Jestem oczywiście oburzony, ale nie zdziwiony. Wręcz przeciwnie, zdziwiony jestem, że FB tak długo tolerował profil Konfederacji, który był dla Polaków odtrutką od tej siermiężnej, topornej i zupełnie kłamliwej oficjalnej propagandy, popieranej zgodnie przez wszystkich od Lewicy, przez PO i PSL do PiS. Na całym świecie trwa wojna o to, czy wrócimy do normalności. Nasi przeciwnicy chcą świata, w którym warunkiem podjęcia pracy, leczenia, nauki, robienia zakupów i uczestnictwa w życiu społecznym, będzie subskrypcja u Pfizera, a zgodę na udział w debacie publicznej przyznawana będzie przez anonimowych pracowników Facebooka i Twittera. Na tej wojnie jesteśmy z Facebookiem po przeciwnych stronach, więc nie dziwi mnie to, że się nas pozbył.
Rok temu FB z Twitter usunęły z Internetu Donalda Trumpa. Wcześniej zniknął z FB Janusz Korwin-Mikke. Z czasem znikać będą kolejni. Jedyne, co powstrzymuje FB przez radykalniejszymi cięciami, to obawa o odpływ użytkowników. Jeżeli przesadzą, to zwiększy to szansę na pojawienie się alternatywy. Stąd, póki co, cięcia są chirurgiczne.
Przekonany jestem, że prędzej czy później media społecznościowe zostaną uregulowane. Im bardziej będą ingerować w życie polityczne, tym większe jest prawdopodobieństwo, że kolejne państwa będą chciały coś z tym zrobić. Po Chinach i Rosji, kolejna będzie Unia Europejska, której cenzura oczywiście nie przeszkadza, ale przeszkadza jej, że cenzurują anonimowi pracownicy FB z Kalifornii, a nie anonimowi urzędnicy z Brukseli.
Pretekstem do usunięcia profilu Konfederacji była oczywiście dezinformacja w sprawie wirusa celebryty. To, kto szerzy dezinformację, to od dawna już widać. W zasadzie, cała akcja przekonywania ludzi do poddania się bardzo głośnym ostatnio zabiegom, oparta była na dezinformacji. Od samego początku rządy, celebryci medyczni i niemedyczni oraz inny, pomniejszy motłoch, obiecywali ludziom cuda, które nie miały szans się spełnić. Przez sam początek rozumiem wiosnę 2020 roku, bo wtedy ta dezinformacja się zaczęła. Te komiczne już teraz 14 dni do spłaszczenia krzywej były pierwszą z całej serii kłamstw i manipulacji, którymi karmi się ludzi od dwóch lat, by wywołać w nich strach i psychozę. To oczywiście nie przeszkadza Ministerstwu Prawdy. Bo oni chcą dobrze, tylko czasem się mylą. My, z całą pewnością chcemy źle, więc należy nas cenzurować.
Usunięcie Konfederacji z FB wywołało dziką satysfakcję u ludzi, którzy nie zgadzają się z nami politycznie. Przyznaję, że nawet zabawnie czyta się ich komentarze. Prawie nie ma rozważań o tym, czy to na pewno dobrze, że amerykańska firma wpływa na wynik wyborów w Polsce. Mało kogo zajmuje to, że FB ma swój regulamin i powinien się do niego stosować. Słabo przebija się u nas tocząca się już od lat na Zachodzie debata o tym, czy obecne prawo jest dostosowane do obecnego kształtu mediów społecznościowych. W Polsce, gdzie reguluje się działalność wszystkiego i wszystkich, gdzie każda kolejna branża obdarowywana jest kolejnymi, dedykowanymi jej ustawami, nie ma w zasadzie dyskusji, czy uregulowane powinny być firmy, których wpływ na nasze życie publiczne i prywatne jest olbrzymi. Mamy w Polsce nawet ustawę o bibliotekach, uregulowano niedawno korzystanie z hulajnóg elektrycznych, najdrobniejszy szewc czy piekarz podlegają pod dziesiątki regulacji, ale Pan Facebook nie może być uregulowany, a ktoś, kto to proponuje to już na pewno straszny zamordysta, który nie rozumie, że prywatna firma może robić, co chce. Gdyby szewc z piekarzem mieli po swojej stronie tylu obrońców wolnego rynku co Big Techy, to może ten chleb byłby jednak trochę tańszy.
Tego nie ma w naszej dyskusji. A co jest? Przechodzimy do tego, dlaczego zabawnie czyta się komentarze naszych przeciwników. Gdybym zakończył tekst w tym miejscu, wywołałbym odruch Pawłowa u pewnej części komentatorów i zobaczylibyśmy w komentarzach, co u nas jest. Za każdym razem, gdy tylko skrytykuję działania jakiejś prywatnej firmy, naskakuje na mnie śmieszna banda krzycząca, że jestem zwolennikiem wolnego rynku, więc mam siedzieć cicho i nie krytykować działań prywatnej firmy na wolnym rynku. Zawsze, gdy to czytam, już wiem, że trafiłem na osobę mającą problemy z rozumowaniem na poziomie zupełnie podstawowym, wyobrażam ją sobie jako wrzeszczącego pawiana skaczącego w zamkniętej klatce. Wolny rynek to swoboda wymiany dóbr i usług. Elementem wolnego rynku nie jest zakaz krytyki uczestników gry rynkowej. Jeżeli prywatna firma robi coś, z czym się nie zgadzam, to mam prawo to krytykować. Możesz sobie w tej klatce krzyczeć, w przerwach pomiędzy drapaniem się z nudów po czerwonym tyłku, ale ja dalej będę miał prawo do krytykowania działań firm, będąc jednocześnie zwolennikiem wolnego rynku. Wiem, że tego nie rozumiesz, ale to twój problem, a nie mój.
Podobny schemat pojawia się, gdy nie podoba mi się usuwanie postów lub całych kont przez wielkie media społecznościowe. Najpierw powyższy argument z wolnym rynkiem, który ma mnie niby pozbawić prawa do krytyki firm, a zaraz potem drukarz z Łodzi, którego prawa do odmowy wykonania usługi broniłem. Oczywiście, że dalej jestem zwolennikiem tego, aby nikt nie był zmuszony do oferowania usług każdemu. Przepisy nakazujące wykonać usługę mają korzenie w PRL i po prostu się z nimi nie zgadzam, chciałbym je usunąć. Rozumiem osoby twierdzące, że ani drukarz, ani FB nie może odmówić wykonania usługi, rozumiem osoby stojące na stanowisku, że obie te firmy mogą odmówić wykonania usługi, ale już zupełnie nie wiem, skąd biorą się, i co mają w głowach ludzie, którzy zupełnie poważnie utrzymują, że mały drukarz, otoczony przez konkurencje innych drukarzy musi wykonać usługę, a mający dominującą pozycję gigant technologiczny nie musi.
Jest to doskonały przykład, jak myśli lewicowa biedainteligencja pokroju Żukowskiej czy Biedronia. Małe, polskie firmy należy ciągać po sądach, opodatkowywać, regulować, zamykać wiosną i jesienią, wyzywać od najgorszych, a potem dziwić się, że są mało wydajne. Wielkie międzynarodowe koncerny to już co innego. One mogą robić co chcą i nikomu nic do tego. A te z wdzięczności raz do roku zmienią sobie logo na tęczowe. Niewiele trzeba, by uszczęśliwić dzisiejszą lewicę.
Podsumowując. Wolny rynek to nie zakaz krytyki metod działania prywatnych firm. Wolny rynek to nie prawo do łamania zawartych umów i ustalonych regulaminów. Jeżeli uważam, że mój kontrahent nie wywiązuje się z umowy, to mam prawo pozwać go do sądu. Prawa tego nie są pozbawieni nawet najskrajniejsi libertarianie. Dlatego Konfederacja ma prawo być oburzona, ma prawo iść do sądu i ma prawo domagać się ustawy, która rozwiąże problem, który ewidentnie istnieje. A na ludzi, którym nie przeszkadza to, co się robi z naszą wolnością od dwóch lat, którym nie przeszkadza, co się robi w Polsce ze swobodą gospodarczą od 30 lat, za to bardzo przeszkadza próba narzucenia jakichś zasad Facebookowi, to ja już cywilizowanych słów nie mam.
 
Zródło: Sławomir Mentzen, Konfederacja
 
Ja też nie mam cywilizowanych słów na to, co wyprawia Facebook.
Indianka
 
 
 

Wyrok uchylający grabież koni przez fundację Molosy Adopcje

Wyrok ten oznacza, że fundacja Molosy Adopcje ukradła moje konie i musi je odwieźć na moje gospodarstwo, a jak tego nie zrobi to Elżbieta Kozłowska i spółka pójdą siedzieć.

Izabella INDIANKA Redlarska
Hodowca Niezłomny
506200135

Czekam pod tym telefonem na informację o terminie zwrotu koni na moje gospodarstwo.

sobota, 1 stycznia 2022

Apel o wsparcie w walce z przestępczością zorganizowaną

 

Jestem hodowcą z wieloletnim stażem i doświadczeniem. W roku 2002 przeniosłam się z wygodnego mieszkania w Szczecinie, na wieś, na Mazury, by hodować piękne, szlachetne konie i inne sympatyczne zwierzęta. 

Przez kilkanaście lat ciężkiej pracy dorobiłam się stad cudownych, dorodnych zwierząt. Wyhodowałam osobiście, sama - stadko prześlicznych, rajdowych koni oraz stado 50 owiec i kóz. Konie wyhodowałam do rajdów konnych po Mazurach, które chciałam organizować, oraz do pomocy dla mnie na gospodarstwie przy pracach zbyt ciężkich dla człowieka, a lekkich dla koni. 

Na hodowlę owiec namówiły mnie kobiety z internetu, które chciały mieć dostęp do różnorodnej, pięknej wełny owczej. Miałam zbyt na to runo. Sprzedawałam runo. 

Kozy zaś hodowałam na mleko - dawniej miałam większe stado kóz składające się z 50 mlecznych kóz, które następnie sprzedałam, a kilka lat temu postanowiłam stado odbudować by wrócić do wyrobu serów kozich i innych przetworów mlecznych. 

Na moim gospodarstwie poza końmi, owcami i kozami żyły także kury, psy, koty.

Wszystkie zwierzęta kochałam i dbałam o nie najlepiej jak można. Miały u mnie raj na Ziemi. Ten raj wypatrzyło zawistne i chciwe oko prezeski fundacji pseudo pro zwierzęcej, która postanowiła za darmo przejąć moje zwierzęta, w pierwszej kolejności oczywiście moje cudnej urody, rasowe konie z ponad 100 letnim rodowodem. 

Napadła na mnie 3 maja 2018 roku w środku nocy i ukradła mi stado 50 owiec i kóz, oraz próbowała także pojmać moje konie. Wtedy się jej to nie udało, ale zaatakowała ponownie 8 kwietnia 2019 roku i wywiozła tym razem wszystkie konie oraz dodatkowo pięknego, białego owczarka środkowoazjatyckiego z rodowodem oraz kilkanaście kóz i owiec z odbudowywanego przeze mnie z mozołem stadka. 

W sumie ukradła mi wszystkie zwierzęta. Zrabowane zwierzęta celowo głodziła i truła dla celów procesowych, aby uzyskać jak najgorsze opinie weterynaryjne. Wynajęci przez nią weterynarze nie badali moich zwierząt na moim gospodarstwie, gdzie one były w bardzo dobrej kondycji, zdrowe, prawidłowo odżywione, ale dopiero kilka tygodni i miesięcy po ich wywiezieniu i przegłodzeniu.

Dodatkowo urządziła na mnie wielką, nienawistną, oszczerczą nagonkę, która utrudniła mi współpracę z weterynarzami, którzy wcześniej świadczyli usługi dla moich koni w roku 2018.

Pod wpływem tej nagonki, gdy była potrzebna pilna pomoc dla dwóch koni, które zachorowały i osłabły w wyniku komplikacji po szczepieniu (w tym jedna klacz miała dodatkowo wypadek na polu z którego już nie wyszła żywa) niestety ci weterynarze odmówili pomocy moim koniom i jedno źrebię padło na kolkę, a klacz podczas porodu. 

Ta ogromna strata całej linii wspaniałej Dakoty była dla mnie ogromnym ciosem. Pochorowałam się i gdy kilka dni później przyjechały fundacyjne hieny kraść pozostałe moje konie, byłam bardzo osłabiona i ledwo oddychałam, a ci ekoterroryści przyjechali się pastwić nade mną i moimi zwierzętami. Włamali się do mojego domu i ukradli mi psa, dokumenty sądowe i weterynaryjne oraz hodowlane. Mnie skuli w kajdanki, bo filmowałam,  jak mnie okradają, jak kradną moje konie. 

Koniokrad dusił ostrym, twardym powrozem moją ukochaną klacz Indianę, a pozostali płoszyli moje konieWyłapali je i przemocą załadowali na trajlery oraz wywieźli setki kilometrów od ich domu, aby głodzić je dla celów procesowych - tak, jak było to zrobione z owcami i kozami rok wcześniej. 

https://youtu.be/qJR59Vjqe2U

Moja klaczuś Indiana przeżyła ze mną szczęśliwie na moim sielankowym gospodarstwie kilkanaście lat swojego życia, by w wieku dojrzałym być brutalnie pojmaną i uprowadzoną z mojego gospodarstwa. Pozostałe konie też były ze mną blisko zaprzyjaźnione i ufały mi - zawsze byłam dla nich dobra i one wiedziały, że mogą mi ufać. Gdy szłam po nie na łąkę - szły za mną posłusznie bez uwiązów, wierne jak psiaki. 

Moje wszystkie zwierzęta miały na moim Rancho wolność i swobodę, mnóstwo smakowitej paszy, urozmaicony teren do wypasu i galopu. Na farmie mojej znajdują się zadrzewienia, 8 stawów, trzy rzeczki - wszystko co potrzebne zwierzętom do szczęścia. Jest też ogromna stajnia kamienna zdolna pomieścić wszystkie moje zwierzęta. 

Drewutnia zaś, która niestety się rozpadła, nadaje się jeszcze do wykorzystania na owczarnię po jej adaptacji. 

Moje Rancho jest porośnięte gęstą trawą i zdrowotnymi ziołami. Moje wszystkie zwierzęta bardzo dobrze się rozwijały na moich pastwiskach. One tu miały raj.

Dla wszystkich moich koni, owiec i kóz te brutalne, bezwzględne porwania to był ogromny szok. Owce i kozy najbardziej ucierpiały. albowiem ich życie za sprawą tychże ekoterrorystów zamieniło się w gehennę.  Aż 20 owiec i kóz zmarło w męczarniach w rękach ekoterrorystów, którzy ograbili moje gospodarstwo, a także niepoliczone jagnięta i koźlęta, które się jeszcze w dziuplach rabusiów urodziły po wywiezieniu stada. 

Owcze i kozie matki głodzone przez bezwzględnych oprawców straciły z głodu mleko i ich noworodki nie miały co pić, a ich pseudo opiekunowie nie zadali sobie trudu, by je poić sztucznym mlekiem i te maleństwa też poumierały.

Gdy rozmawiałam z urzędniczką odpowiedzialną za moje owce i kozy, ona zimno stwierdziła, że "jagnięta i koźlęta umierają i będą umierały". Tam nikt nie dbał o nie. Oni tylko zadbali o sfałszowanie dokumentów, o fałszywą narrację w tych dokumentach.

W wyniku tego ataku na moje gospodarstwo, grabieży, oszczerczego linczu w internecie i powiecie straciłam niewielkie dotacje rolnicze i zostałam zrujnowana. Nie stać mnie na wynajem prawnika z wyboru, a ta prawniczka przyznana z urzędu - nie odpowiada na moje emaile ani telefony. Czuję się zagubiona.

Rabusie w oparciu o swoje fałszywe zeznania założyli mi sprawy karne, zaś sprawy z mojego zawiadomienia tutejszy sąd nie dopuścił na wokandę.  

Zbieram pieniądze na kompleksową pomoc prawną i merytoryczną. Moim celem jest odzyskanie moich zwierząt, czci i honoru, które zostały zbrukane przez ekoterrorystów i ich oszczerstwa oraz manipulacje. 

Mój przypadek jest bardzo skomplikowany i złożony. Więcej dokładnych informacji na temat tego kto i jak mnie okradł i jakich użył metod manipulacji materiałem dowodowym, fałszerstw, pomówień, oszczerstw - znajdziecie na moim blogu www.kreatywnaromantyczka.blogspot.com

Chcę zebrać pieniądze na kompleksową pomoc prawną i merytoryczną, a następnie na adaptację drewutni na owczarnię. Tam kiedyś, gdy jeszcze budynek stał i był w niezłym stanie - mieszkały zwierzęta. Niestety, od kilku lat jest zamknięty dla zwierząt i jest użytkowany jako magazyn drewna, paszy, słupów ogrodzeniowych itp. rzeczy. Ten budynek jest tak obszerny jak stajnia Hiacyntówka i w nim chciałabym urządzić owczarnię po jego kapitalnym remoncie i adaptacji. 

Każda złotówka pomocy się liczy, albowiem obecnie jestem zasypana papierami sądowymi, nad którymi już nie panuję. Próbuję obecnie to wszystko uporządkować i ogarnąć się. Potrzebuję pomocy w zebraniu materiału dowodowego, świadczącego o tym, że moje zwierzęta miały tutaj dobre życie, zanim zostały brutalnie porwane. 

Przyznam, że dopiero teraz zakładam tę zbiórkę, ponieważ wcześniej byłam zbyt przytłoczona ciężarem tego co mnie spotkało, miałam głęboką, paraliżującą wręcz depresję. Nie byłam w stanie się bronić przed tą zorganizowaną grupą przestępczą. Teraz próbuję zmusić się do walki na wyższym poziomie, bo moje dotychczasowe, spóźnione próby zawiodły. 

Pamiętajcie, że ekoterroryści rabują coraz więcej gospodarstw polskich i są coraz bardziej bezwzględni. To okropni ludzie bez czci i honoru, którzy dla profitów z rabunku cudzego mienia są w stanie do najgorszych oszustw, oszczerstw, hejtów. Nie wierzcie im. 

Zadawajcie im pytania. Sprawdzajcie ich pomówienia i bezczelne kłamstwa. Także w moim przypadku doszło do manipulacji przez zbrodniczą fundację, która ukradła i doprowadziła do śmierci kilkadziesiąt moich owiec i kóz.

Fundacja skrupulatnie fałszuje dokumentację, manipuluje zdjęciami, retuszuje je, wstawia zdjęcia z innych farm, bądź stare zdjęcia z innego kontekstu, do którego dopisuje swój fałszywy scenariusz - po prostu oszczerstwa, albowiem na oszczerstwach ten patotwór bazuje - wszystko po to, by tylko wyłudzić datki od naiwnych darczyńców i trwale przejąć cudzą własność, cudze zwierzęta.

Ta kobieta, która mnie okradła zarobiła na mnie minimum 30.000 złotych na samych zbiórkach publicznych, a ponadto wystawiła rachunki na kilkadziesiąt tysięcy za przetrzymywanie zrabowanych koni. Ona żyje z rabunku zwierząt właścicielskich i dla niej się nie liczy dobro rabowanych zwierząt, dlatego jest taka ogromna śmiertelność wśród zrabowanych przez nią zwierząt. Zwierzęta wywiozła jako zdrowe, czyste, nakarmione, zadbane, a one po ich porwaniu zostały wyniszczone i doprowadzone do śmierci.

To jest tutaj moja pierwsza zbiórka, nie mam doświadczenia w takich ogłoszeniach. Proszę o wyrozumiałość. Cel zbiórki jest szczytny - uratować z rąk oprawców te zwierzęta, które ten terror i gehennę przeżyły. 

Nadto, jeśli mi się uda odzyskać moje zwierzęta, będę pomagać innym poszkodowanym rolnikom. De facto - już to robię. Informuję cały świat o sposobach przejmowania inwentarza metodą "na zwierzaka". Tu chodzi o pieniądze, o korzyści, a nie o ratowanie zwierząt. Matactwa i krętactwa oraz manipulacje fundacji i osób z nią powiązanych są na porządku dziennym. 

Na filmie są moje śliczne, szczęśliwe konie zrabowane przez fundację, a na foto mój aktualny piesio. Niestety, moja najukochańsza suczka Amarii siedzi zamknięta od dwóch lat w klatce i tęskni za mną, a ja za nią. Proszę, pomóżcie mi odzyskać moje zwierzęta.

Proszę, udostępniajcie moją zbiórkę wszędzie, gdzie się da, bo ja jestem przez fundację i jej klakierki non stop atakowana i blokowana na Facebooku.

Tutaj więcej na temat moich zwierząt oraz ekoterroru, którego ofiarą padłam ja i moje ukochane zwierzęta:

https://zwierzetaindianki.blogspot.com/ 

https://www.instagram.com/izabella_redlarska/ 

www.garnek.pl/indianka/a

https://www.youtube.com/user/IndiankaCreative/videos?view=0&sort=da&flow=grid

Jestem realną osobą, prawdziwym, potwornie skrzywdzonym hodowcą.

Zachęcam do kontaktu telefonicznego i Facebookowego. 

Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle,

Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, +48506200135

https://www.facebook.com/izabella.redlarska.1/

Mój blog:

www.KreatywnaRomantyczka.blogspot.com

Na blogu jest wiele zdjęć i opowieści o moich zwierzętach. Dopóki ekoterrorystka nie wtargnęła na moje gospodarstwo - ja i moje zwierzęta żyliśmy sobie przyjaźnie w sielance.

Z tego bloga oraz z moich albumów online, ekoterrorystka udająca ratowaczkę zwierząt skopiowała moje zdjęcia i dopisała do nich swoje fałszywe scenariusze pomawiając mnie o rzekome znęcanie się nad zwierzętami. 

Złożyła fałszywe zeznania na moją szkodę na komendzie w Olecku. Trafiła na podatny grunt, bo lokalni policjanci oraz urzędnicy postanowili usunąć mnie z mojej ziemi i przejąć moje gospodarstwo, więc ochoczo wrobili mnie. 

De facto to inspektor PIW zwabił na moje Rancho fundację pseudo pro zwierzęcą - bo sam miał chętkę na moje rasowe konie. Sfabrykowane przeciwko mnie fałszywe dowody użyto w sądzie, aby mnie pozbawić zwierząt prawnie.

Zwierzęta - wszystkie zwierzęta, które ode mnie wywieziono - wywieziono bez wyroku, bez decyzji administracyjnej i bez podstaw prawnych, a następnie manipulowano materiałem dowodowym, czyli zwierzętami i dosztukowano fejkową dokumentację weterynaryjną, którą tendencyjnie zinterpretowano na moją szkodę.

Aktualizacja:

W grudniu 2021 wygrałam dwie sprawy sądowe z ekoterrorystami, którzy okradli moje gospodarstwo i zmarnowali mi większość zwierząt.

W dniu 22 grudnia 2021 wygrałam sprawę karną, a w dniu 23 grudnia 2021 sprawę administracyjną.

Oto wyrok uniewinniający mnie z fałszywych zarzutów wniesionych przeciwko mnie na podstawie oszczerstw i manipulacji fundacji Molosy Adopcje:

https://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2021/12/wyrok-uniewinniajacy-w-sprawie-koni.html

Natomiast w dniu 23 grudnia 2021 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie uchylił decyzję wójta Kowal Oleckich, Krzysztofa Locmana oraz Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Olsztynie w przedmiocie wyrażenia zgody na zabór moich koni. Oznacza to, że fundacja Molosy Adopcje w tym prowadząca ją Elżbieta Kozłowska muszą oddać ukradzione mi konie.

Tymczasem dochodzą do mnie sygnały, że złodziejka nie chce oddać koni i kombinuje odwołania od decyzji obu sądów. Ona zbiera pieniądze na prawnika, który umożliwi jej zatrzymanie zrabowanych koni właścicielskich.

Złodziejka jest otoczona wianuszkiem klakierek i wspólników kradzieży, którzy jej interesownie lub tępo przyklaskują i naganiają darczyńców, dzięki czemu udało się jej zebrać w poprzednich zbiórkach około 30.000 złotych na prawnika, których w całości nie wydała na prawnika, a na coś innego, bo jak twierdzi, nie ma pieniędzy na apelacje w sprawach koni i domaga się kolejnych wpłat. Z tego co mi wiadomo, na prawnika wydała 4.000 złotych, natomiast zebrała od ludzi 30.000 złotych, a teraz twierdzi, że ona nie ma pieniędzy na apelacje i domaga się kolejnych wpłat od darczyńców.

Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Olecku z urzędu, za darmo prowadzi sprawę na jej rzecz w tym przymierza się do złożenia apelacji w sprawie karnej dotyczących koni, także to nie jej jest potrzebna pomoc prawna, lecz mnie.

Co prawda, obie sprawy mam wygrane, ale Kozłowską stać na bardzo drogiego i dobrego prawnika, który bazując na kruczkach prawnych jest w stanie podważyć te wyroki. 

W związku z tym to ja potrzebuję konkretnego zastrzyku gotówki, aby nająć całą kancelarię prawną, która obsłuży te sprawy kompleksowo. 

Niestety, nie mam swoich środków, bo cały mój majątek przejęła zorganizowana grupa przestępcza udająca ratowaczy zwierząt i nie mam żadnych oszczędności, ani dochodu, bo całym moim skarbem były moje zwierzęta, które ukradła fundacja Molosy Adopcje.

Dodatkowo, asesor Truchan z Prokuratury Rejonowego w Olecku na wniosek fundacji Molosy Adopcje zajął hipotekę mojego gospodarstwa na kwotę około 150.000 złotych, więc nie mam żadnego ruchu w kwestii uzyskania pożyczki czy kredytu na cele prawne pod zastaw gospodarstwa.

Prawnicy z urzędu, wyznaczeni przez Okręgowy Sąd w Suwałkach odmówili mi napisania dwóch kasacji w sprawach o obrazę pracownic GOPSu, które napuściły na mnie PIW Olecko i fundację oraz w sprawie obrazy policjantów pomagających fundacji Molosy Adopcje okradać moje gospodarstwo. 

Kasacje miały podstawy prawne, merytoryczne i proceduralne, by być wniesione i rozpatrzone na moją korzyść, a mimo to adwokaci z urzędu mi nie pomogli, bo boją się o swoje dochody, albowiem każda kasacja dla każdego sędziego jest jego porażką zawodową i gdyby doszło do skutecznego skasowania wyroków wydanych przez tych sędziów w sprawie o obrazę GOPSu i obrazę policjantów biorących udział w kradzieży moich zwierząt, to ci sędziowie przestaliby z zemsty zlecać sprawy tym adwokatom, więc adwokaci się wycofali rakiem narażając mnie na przykre konsekwencje swoich działań. 

Do napisania kasacji są mi potrzebni prawnicy spoza regionu, w którym te sprawy się toczyły i toczą. Na to są potrzebne pieniądze, bo drudzy prawnicy mi się z urzędu nie należą, skoro ci wyznaczeni zmarnowali mi możliwość kasacji. 

Reasumując, proszę ludzi dobrej woli, by pomogli mi sfinansować kompleksową obsługę prawną, w tym obsługę kasacji od wyroków w sprawach powiązanych ze sprawami zwierząt, albowiem strona przeciwna wykorzystuje wyroki w sprawach GOPSu i policjantów, aby mi zaszkodzić w sprawach zwierząt.

Mianowicie fundacja Molosy Adopcje i Prokuratura Rejonowa w Olecku dąży do tego, by osobę zdrową psychicznie i umysłowo zamknąć w zakładzie psychiatrycznym dożywotnio, by umożliwić klice przejęcie mojego gospodarstwa i trwałe przejęcie zwierząt.

Ja nigdy psychicznie, ani umysłowo nie chorowałam. Klika wymyśliła mi choroby, których nie mam, aby mnie zamknąć w psychiatryku. Jestem zagrożona. Boję się o siebie, o swoje życie. Oni chcą mi zrobić krzywdę. Dostaję pogróżki od fundacji, że zbiera pieniądze na płatnego mordercę w związku z wygraniem przeze mnie dwóch spraw sądowych. Odgraża się też, że zostanę dożywotnio zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. 

Lokalna klika pierwotnie sprowadziła do mnie fundację Molosy Adopcje po to, by okraść mnie ze zwierząt i wyłudzić moje gospodarstwo. To jest zmowa. Zwierzęta nie wymagały ratowania, były zdrowe i zadbane, kochane, dobrze traktowane przeze mnie przez lata.

Klika, która mnie okradła ma duże interesy w tym, aby kłamać podczas zeznań i składać fałszywe zawiadomienia. Mimo tego, w toku przesłuchań wyszło na jaw, że ściemniali, że żadnego znęcania ani zaniedbywania zwierząt nie było. Ja prowadziłam te przesłuchania i byłam wspierana przez prawników z urzędu. Wiedziałam o co pytać, bo znam prawdę i fakty i potrafiłam wykazać, że świadkowie fundacji kłamią lub naciągają fakty. Plątali się w zeznaniach i w końcu wyszło, że jestem niewinna. 

Do tego biegły sądowy wyznaczony przez sąd w sprawie koni miał możliwość również brać udział w przesłuchaniach oszczerców i dodatkowo wykazał im manipulacje i nadinterpretacje materiału dowodowego.

Ja z tą patologią, z tą zorganizowaną grupą przestępczą walczę sama od lat, jestem psychicznie wykończona tą przemocą i walką z tymi bandytami, posypało mi się zdrowie i bardzo potrzebuję wsparcia ludzi uczciwych, którzy nie godzą się na taką podłość wobec samotnej, ciężko pracującej kobiety, którzy mają sumienie, by powiedzieć NIE i pomóc przerwać tę przemoc, ten terror.

Bardzo proszę o udostępnianie tej zbiórki na portalach społecznościowych i w miarę możliwości o wpłaty. Każda, najdrobniejsza wpłata może pomóc sprawie.

Z wyrazami szacunku,

Izabella Redlarska
tel. +48506200135
 
Proszę o udostępnianie zbiórki: