czwartek, 10 grudnia 2020

Wniosek dowodowy nt czystości w stajni

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski

Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko 
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl

Wniosek dowodowy nt czystości w stajni

Wnoszę o przyjęcie wyjaśnień do zeznań Niemki z dnia 9.12.2020 w sprawie II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek na temat zachowania czystości w stajni i pojenia zwierząt oraz ogólnego dobrostanu panującego na mojej pięknej, naturalnej farmie oraz stosowanych metod hodowli.

Jestem naturalistyczną, doświadczoną hodowczynią hodującą zwierzęta w sposób naturalny od 18 lat.

Daję moim zwierzętom dużo wolności co sprzyja rozwojowi ich samodzielności i zaradności. Mój wybór sposobu hodowli opieram na wieloletnim doświadczeniu i obserwacji moich zwierząt. Zauważyłam, że najlepiej służy zwierzętom duża autonomia i wolność oraz samodzielność. Wtedy najlepiej się chowają i rozwijają oraz są spełnione i szczęśliwe.

Ponadto fakt, iż sama hoduję tak wiele zwierząt i różne ich gatunki jednocześnie, sprawia, że moje hodowle muszą być tak zorganizowane, by w razie mojej choroby zwierzęta dały radę przetrwać ten okres beze mnie.

Stąd swobodny dostęp do paszy i wody. Zwierzęta same pobierają dostarczoną im paszę w postaci bel sianokiszonki i siana ustawionych na wybiegu i
podwórku oraz piją wodę z wiecznie czynnego wodopoju znajdującego się na polu obok rzeki o nazwie wg map ewidencyjnych Struga Cichy, a mojej nazwie Nil (nazwa z uwagi na skłonność do zalewana pól na wiosnę).

Gdy kupiłam moje pierwsze konie Indianę i Hossę kilkanaście lat temu - nie umiały pić ze strumienia. Najpierw przez pierwsze lata poiłam je z wiader. Gdy było mi za ciężko chodzić z wiadrami ze strumienia do stajni, gdzie kiedyś były zamykane konie, postanowiłam nauczyć je pić ze strumienia.

Zaczęłam konie uczyć pić samodzielnie z natury. Przyprowadzałam je do strumienia. Nie piły wody ze strumienia nauczone od dziecka pić z wiader. Nawet nie potrafiły zgiąć nóg by napić się ze strumienia. Ignorowały strumień.

Musiałam do wiader nabrać wody i postawić obok strumienia. Wtedy piły.

Zaczął się proces nauki picia ze strumienia:

Codziennie przyprowadzałam klacze do strumienia i nabierałam dla nich wody do wiader. Piły tylko z wiader.

Zaczęłam wstawiać wiadra z wodą do strumienia.

Klacz Hossa stała nad strumieniem pokracznie i z lękiem próbowała napić się wody z wiadra wstawionego w strumień. Bała się wstawić kopyto do strumienia. Bała się strumienia.

Wiadro musiało stać na lądzie, aby z niego piła. Zanim kupiłam Hossę, klacz przez kilkanaście lat była trzymana w boxach i piła tylko z wiader. Picie z natury było jej obce.

Z każdym pojeniem stopniowo odsuwałam wiadro od brzegu strumienia i wstawiałam je głębiej w strumień. W końcu bojaźliwy koń zaczął niepostrzeżenie wchodzić w strumień by pić wodę z wiadra.

Gdy klacz Hossa przemogła lęk przed strumieniem: przed bieżącą wodą płynącą w strumieniu - w którymś momencie zaczęła nieśmiało pić wodę wprost ze strumienia.

Z Indianą poszło szybciej i łatwiej.
Dość szybko zgięła kolana by pochylić się nad strumieniem i napić z niego wody.

Oczywiście drżały obie klacze nad tym strumieniem przez pierwsze próby, a zwłaszcza stara Hossa.

Potem z każdym kolejnym pojeniem ze strumienia nabierały pewności siebie.
Po pewnym czasie zaczęły pewnie wchodzić w strumień by napić się wody.
Zaczęły uwielbiać wchodzenie kopytami do strumyka, zwłaszcza w upalne dnie.
Z czasem nauczyły się rozbijać lód kopytami zimą, gdy część strumyka lub stawu była przymarznięta, choć strumyk nigdy całkowicie nie zamarzał.

Podobnie nauczyłam pić wodę z wodopoju kozy i owce.

Młode konie, owce i kozy rodzące się na mojej farmie już od źrebięcia, jagnięcia i koźlęcia są uczone picia z natury.
Chodzą razem z matkami do naturalnego wodopoju i naśladując matki piją wodę ze stawu, który im wykopałam. Piją wodę ze wszystkich zbiorników wodnych na moim polu, których mam 13: 3 rzeczki i 10 stawów.
5 stawów i 1 rzekę pogłębiłam wynajętymi koparkami.

Dzięki mojej organizacji hodowli, moje konie i inne zwierzęta uczone od małego picia wody z wodopoju są samodzielne i do woli napite.
Nie ma mowy o odwodnieniu!!!

Podchodzą do wodopoju po kilka, kilkanaście razy dziennie i piją ile chcą do woli. Zwierzęta piją wodę także w nocy. Znają ścieżki na pamieć. Wiedzą gdzie iść.

Mój sąsiad Stefan Zysk by poić swoje krowy ze swojego stawu rozbija lód w stawie siekierą co rano. Ja mam łatwiej, bo mój wodopój nigdy całkowicie nie zamarza. Zawsze jest dostęp do bieżącej wody.

To u Stefana nauczyłam się karmić moje bydło z bel stojących na śniegu. On tak karmi swoje bydło od lat. To dobry, wypraktykowany, skuteczny sposób. Zwierzęta jedzą siano wprost z beli. On swoich beli nie przykrywa, bo ma ich dużo i nie szkoda mu, że zewnętrzna warstwa się zepsuje.

Pierwszy raz tak karmiłam moje bydło, gdy byłam chora i nie mogłam wstać. Dało radę przetrwać moją chorobę. Było to lata temu. Po prostu wypuściłam zwierzęta z budynków i one same się pasły z bel i poiły ze strumienia.

Przed laty zauważyłam też, że moje konie nie cierpią być zamknięte w stajni. Zawsze, gdy podczas karmienia otwierałam stajnię, żeby im wnieść siano i wodę - uciekały na zewnątrz i nie chciały wracać.

W którymś momencie przestałam zamykać drzwi. Wtedy konie wchodziły sobie do stajni, kiedy chciały i kiedy się wyhasały na zewnątrz. Konie ze zmiany były zadowolone, więc tak to zostawiłam.

Ja bele kupuję, więc szanuję i zabezpieczam tę paszę. Jeśli magazynuję siano na zewnątrz, przykrywam każdą belę plandeką.

Gdy kupuję sianokiszonkę, ona już jest zabezpieczona folią.

Gdy zwierzęta zimą wychodzą ze stajni, gdzie leżały, i idą do wodopoju, po drodze wydalają mocz i odchody.

Po napiciu się wody także wydalają mocz i odchody na polu.

Po napiciu się wody, dodatkowo spacerują i brykają po polu, gdzie wydalają odchody i mocz.

Na wybiegu za drewutnią lub na podwórku stoją bele sianokiszonki lub siana. Zwierzęta otaczają bele i jedzą z nich paszę. Jedzą do woli. Jedzą tak długo, aż się najedzą.

Gdy zwierzęta pasą się na dworze, na dworze wydalają odchody i mocz.

Wracają do stajni już wykupczone i wysikane. Kładą się na czystej, suchej ściółce. W ten sposób moja stajnia jest najczystszą stajnią w Polsce, co się zakutym łbom z fundacji i innych terrorystycznych służb nie mieści.

Gdy zwierzęta rozgrzebią siano i sianokiszonkę na dworze, zabieram nadmiar do stajni, gdzie im rozkładam w korycie, w narożnikach i w ustawionych paśnikach. Jako paśniki są wykorzystywane: taczki, wózki, misy, kasty, wóz konny drabiniasty, drabiny oraz kupne paśniki drabiniaste.

Bobki owiec i kóz w niewielkiej ilości rozsiewane w stajni giną w przestworzach słomy i są niewidoczne.

Jeśli w którymś miejscu zrobi się bardziej brudno i mokro wtedy zbieram ten nawóz razem ze słomą i wywożę do ogrodu, a pozostałą ściółkę prześcielam i jeśli jest to konieczne dościelam świeżą warstwę.

Natomiast pączki koni są tak duże i widoczne, że zbieram je codziennie do wiadra bądź do taczki i wynoszę lub wywożę do ogrodu.

Ja zwierzęta trzymam na wysokiej ściółce to znaczy nie jest całkowicie ona usuwana przez zimę tylko dopiero latem. Gruba warstwa ściółki dobrze zabezpiecza zwierzęta. Jeśli pod wierzchnią, suchą warstwą ściółki znajduje się głębsza mokra i brudna od nawozu, to ta głębsza warstwa fermentuje wytwarzając dodatnią temperaturę, co sprawia, że ta ściółka podgrzewa od spodu zwierzęta, które na niej leżą.

Kozłowska tyle wie, bo u innych rolników toleruje sam gnój w stajni bez grama ściółki.

Czepianie się oszustki z fundacji Molosy Adopcje do mojej czystej stajni to hipokryzja i zakłamanie.

Moje filmy i zdjęcia wykonane na mojej farmie w dniu kradzieży zwierząt 2 maja 2018 roku pokazują dobitnie jak czysto było w mojej stajni i jak bardzo kłamie Elżbieta Kozłowska.

Codziennie też sprzątam odchody koni na podwórku. Zimą odchody zamarzają także ładuję w całości taki zestaw pączków do taczki i wywożę do ogrodu na kompost, natomiast w miesiącach, gdzie temperatura jest dodatnia grabię podwórko grabiami i zamiatam miotłą ryżową także jest idealnie czysto.

Warto tutaj zaznaczyć, że mimo iż wszystkie zwierzęta mają swobodny dostęp do stajni wymoszczonej czystą, puszystą ściółką - często owce układają się całym stadem pokotem na podwórku. Mają grube futra i jest im ciepło. Potrafią położyć się wprost na śniegu.

Konie i kozy mają krótsze i mniej ciepłe futra, więc zimą wolą śpać w stajni na ściółce.

Wiosną, latem i jesienią wszystkie zwierzęta śpią na łąkach - na trawie.
Latem do stajni wchodzą konie tylko po to, żeby schować się przed Słońcem, muszkami i gzami, oraz aby ochłodzić się, ponieważ w kamiennej stajni jest kilka stopni mniej niż na zewnątrz.

Zimą w stajni zbieram z wierzchu ściółki nawóz i wyrzucam przez okno do ogrodu lub wywożę taczką do ogrodu na kompost.

W moim ogrodzie założyłam 6 dużych kompostów.

W mojej stajni jest czysto i przewiewnie oraz nie ma trującego metanu.

Moja wiato-stajnia jest przewiewna: posiada trzy wejścia zawsze otwarte.
Cyrkulacja powietrza jest całodobowa.

Moje zwierzęta są tak hodowane i w tych warunkach zahartowane od lat.
W okresie zimowym wytwarzają długie, gęste, ciepłe futra, które chronią je przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi.

Codzienny ruch na świeżym powietrzu w każdą pogodę powoduje to, że rozgrzewają się w trakcie ruchu oraz dostają odpowiednią dawkę tlenu, a ich organy wewnętrzne dzięki takiemu stylowi chowu pracują prawidłowo i zwierzęta chowają się zdrowo i nie chorują. Nie są im potrzebne żadne szczepionki.

Duże znaczenie dla prawidłowego dobrostanu psychicznego moich koni owiec i kóz ma to że przebywają one razem w swoim stadzie w którym czują się najlepiej.

Emocjonalne psychiczne potrzeby moich zwierząt są zaspokajane podczas żywych kontaktów z przedstawicielami swojego gatunku jak i też gatunków współhodowanych razem.

Moje konie są odważne i dzielnie - nie boją się lisów, psów, ani wilków - potrafią je zaatakować.

Moje owce i kozy chętnie pasą się w pobliżu koni. Czują się bardziej bezpieczne.

Mój styl chowu jest idealny, ponieważ zwierzęta mają mnóstwo wolności i urozmaicenia.

Żywe kontakty pomiędzy przedstawicielami tego samego gatunku jak i gatunków współhodowanych bardzo ubogacają ich życie i sprawiają że zwierzętom u mnie żyje się ciekawie i są szczęśliwie.

Mój sposób chowu także wzmaga inteligencję u zwierząt. Moje konie są bardzo mądre, a zwłaszcza moja najstarsza klacz Indiana.

Moja klacz Indiana wychowuje pozostałe młode konie i sprawuje nadzór nad stadem.

Gdy źrebięta i młode konie próbują bryknąć na cudze pole - moja klacz je zatrzymuje. To bardzo mądra i wartościowa klacz.

Jeśli czasem się zdarzyło, że moje konie bryknęły na cudze pole - szłam po nie bez linki i po mojej perswazji wracały ze mną z powrotem na moje pastwisko, a klacz Indiana mi w sprowadzaniu koni pomagała. Stado szło za mną jak wierne, posłuszne psy.

Kozłowska kłamie, że moje konie to zdziczałe zwierzęta. Są one całkowicie oswojone i słuchają mnie.

Moje konie to wspaniałe zwierzęta, to moje skarby, a dla Elżbiety Kozłowskiej to jest towar. 😡

Kozłowska wywiozła konie z mojej łąki na swoją łąkę, by wystawić za to gigantyczny rachunek na kilkadziesiąt tysięcy. Słone rachunki to jest prawdziwy cel grabieży cudzego dobra.

Tutaj nie chodzi o ratowanie zwierząt - moje zwierzęta nie wymagały ratowania - wszystkie były zdrowe w dniu pierwszej i drugiej grabieży zwanej obłudnie "interwencją".

Ja proszę posłów Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o interwencję w sprawie wadliwej Ustawy o Ochronie Zwierząt, która jest przykrywką dla zorganizowanych grup przestępczych do okradania bezbronnych rolników i innych Hodowców zwierząt.

W każdym powiecie w Polsce mogą się zdarzyć urzędnicze mendy pazerne na cudze mienie. Lokalne układy mają to do siebie, że wytypowana ofiara nie ma szans, ponieważ w małych miejscowościach sądy są skorumpowane, powiązane towarzysko i zawodowo z lokalnymi szyszkami, z lokalnymi urzędnikami.

W takim korupcjogennym środowisku dochodzi do gigantycznych przekrętów, takich jak w moim przypadku, gdzie zmówione, podstawione osoby składają fałszywe zeznania na moją szkodę po to, żeby pozbawić mnie majątku i wolności.

Ustawa o ochronie zwierząt nie może dopuszczać do konfiskaty zwierząt bez wyroku sądu. Konfiskata zwierząt bez wyroku sądu to jest kara bez wyroku to jest barbarzyństwo, to jest bezprawie.

Argument, że 80% konfiskat zwierząt kończy się wyrokiem dla właściciela zwierząt nie oznacza tego, że właściciel był winny znęcania się, lecz oznacza to tylko tyle, że wywóz zwierząt przed wyrokiem umożliwia skuteczne manipulacje materiałem dowodowym oraz mataczenie w sprawie przez fundacje oraz powiązane z nimi służby - tak jak w moim przypadku.

Zdawanie się na sprawiedliwość sądową to jest naiwność, ponieważ nie istnieje żadna sprawiedliwość sądowa. Sędziowie postkomunistycznych sądów nie są uczciwi - brakuje im sumienia i moralności. Wydają skrajnie krzywdzące, nikczemne wyroki i nie mają z tym żadnego problemu.

Polski rolnik, polski hodowca zasługuje na ochronę prawną. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej musi zapewnić polskim rolnikom i polskim hodowcom oraz innym właścicielom zwierząt ochronę prawną w postaci odpowiednio skonstruowanej ustawy.

Sejmowi nie wolno zostawiać losu rolników i Hodowców w rękach postkomunistycznych sędziów.
Konfiskata cudzego dorobku życia to barbarzyństwo.
Zostawianie losu rolników i Hodowców Polskich w rękach postkomunistycznych barbarzyńców to okrucieństwo.

W sezonie zimowym 2017/2018 owce matki kocące się miały zorganizowany duży box, w którym były trzymane razem z młodymi i były karmione sianem serwowanym im w paśnikach i pojone wodą z wiader i w kastach.

Rodzące się młode wycierałam słomą do sucha i podstawiałam pod wymiona do matek. Jeśli któreś młode urodziło się słabsze, brałam jagnię do domu i poiłam sztucznym mlekiem z butelki. Po wzmocnieniu, jagnię wracało do matki.

W mojej karierze hodowlanej odebrałam dziesiątki porodów różnych gatunków zwierząt i pomagałam matkom i młodym wszystkich gatunków zwierząt, które u mnie na farmie hoduję.

Obrzydliwe pomówienia fundacji nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Jak organy będą prześladować hodowców tak jak mnie prześladują to doprowadzą do całkowitego zaniku hodowli zwierząt w Polsce i kiedyś w wasze zimne, gadzie oczy zajrzy głód.

Izabella INDIANKA Redlarska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania.
Komentarze są publikowane po przejrzeniu przez moderatora.