Po latach Malwina wygrała sprawę z nimi.
Mimo tego, Różaland i Molosy Adopcje nie chcą oddać zrabowanych koni. 😡
Oddajcie tej kobiecie jej zwierzęta! 😡
Izabella INDIANKA Redlarska
Rzecznik Praw Hodowcy
Sądowe przepychanki z celebrytą i cierpienie zwierząt w tle
Dwa i pół roku zajęła Malwinie Kozak sądowa i biurokratyczna batalia, aby oczyścić się z zarzutów i odzyskać zwierzęta, które przejęło Stowarzyszenie Pomagaj Pomagać — Różaland, należące do Marcina Różalskiego.
Mimo prawomocnego wyroku oraz wstawiennictwa posłanki Barbary Nowackiej, pani Malwinie nie oddano zwierząt.
Nie pomogła też interwencja lokalnej policji, której poszkodowana zarzuca odmowę podjęcia działań i "kolesiostwo" z Różalskim.
Malwina Kozak prowadziła nietypowy ośrodek jeździecki "Mućka, Pepa i spółka" we wsi Mirotki na Pomorzu. Najprościej jest go przedstawić jako dom spokojnej starości dla schorowanych zwierząt. Trafiały tam głównie konie, ale także krowy, kozy, psy i koty, które - wykupione od właścicieli - miały końcówkę życia spędzić w zdrowiu i spokoju. Na ile pozwalało zdrowie oraz kondycja, niektóre konie pracowały, np. wożąc dzieci albo pomagając w hipoterapii z pacjentami.
Gdy pani Malwina rozstała się z partnerem, który pomagał jej w działalności ośrodka, opieka nad 40 końmi zaczęła przerastać jej fizyczne i ekonomiczne możliwości. Zaczęła się wówczas zgłaszać do innych fundacji, aby je adoptowały. Jedną z organizacji, która zainteresowała się stajnią pani Malwiny, było Stowarzyszenie Pomagaj Pomagać — Różaland.
Dzień po świętach Bożego Narodzenia doszło u pani Malwiny do niezapowiedzianej interwencji ze strony stowarzyszenia. Pod pozorem głodzenia czy trzymania w strasznych warunkach, odebrano jej kilkadziesiąt zwierząt. Niedługo później usłyszała też sądowy akt oskarżenia znęcania się nad zwierzętami. Kozak jest przekonana co do pobudek ich wizyty.
CZYTAJ DALEJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania.
Komentarze są publikowane po przejrzeniu przez moderatora.